Gobarto o sytuacji na rynku trzody chlewnej i narastającej konkurencji

Hanna Krugiełka
tucz nakładczy, tucz kontraktowy, gobarto

- Niekiedy słyszy się opinie, że to właśnie takie firmy jak Gobarto przyczyniają się do upadku mniejszych hodowli. Osobom, które w to wierzą zadałbym pytanie, jak zatem wyglądałby rynek trzody chlewnej bez nas? Ile wówczas kosztowałby kilogram wieprzowiny i - co najważniejsze - skąd ona by pochodziła? - pyta Piotr Karnas, Dyrektor ds. Rozwoju Trzody Chlewnej w Gobarto. 

 

O nieprzewidywalności sytuacji na rynku wieprzowiny i narastającej konkurencji oraz propozycjach Gobarto skierowanych do polskich hodowców, w wywiadzie dla Cen Rolniczych mówi Piotr Karnas, Dyrektor ds. Rozwoju Trzody Chlewnej w Gobarto.

 

Piotr Karnas: Nasza historia sięga 1990 r. Pierwotnie był to mały zakład, który wyrósł z gospodarstwa rolnego w Wielkopolsce. Na początku zajmował się skupem, potem ubojem, następnie zaś własną hodowlą. Stopniowo zwiększał się też obszar działalności - z firmy lokalnej staliśmy się dużą grupą kapitałową handlującą w całej Europie.

 

Wszystko to jest wynikiem budowanej konsekwentnie przez lata pozycji i dobrych wyborów. Dlatego teraz jesteśmy częścią Grupy Cedrob, największej w kraju polskiej firmy w branży mięsnej. To właśnie kwestia własności odróżnia nas od innych wielkich graczy na polskim rynku. Jest wręcz fundamentem strategii.

 

Koncentrujemy się na Polsce i tutaj inwestujemy. Celem Gobarto jest budowa nowoczesnego i efektywnego przemysłu mięsnego. Wspieramy model rolnictwa, w którym jest miejsce zarówno dla przetwórców, jak i profesjonalnych hodowców. Zależy nam przy tym, aby polscy hodowcy trzody chlewnej mogli prowadzić stabilną działalność przynoszącą zyski i rozwijać się. Dlatego stawiamy na zaplecze produkcyjne, budując np. grupę współpracujących z nami partnerów.

 

Tworzymy obecnie w pełni zintegrowaną pionowo grupę, w skład której wchodzą m.in. fermy macior, ubojnia, przetwórnie oraz wytwórnie pasz Grupy Cedrob. Taka pionowa integracja tuczu to nic innego, jak nadzór nad bezpieczeństwem produkcji żywności oraz zapewnienie stabilności dochodów hodowcom poprzez przeniesienie największego ryzyka rynkowego na integratora, czyli na nas. Stworzony przez nas system opiera się na łańcuchu polskich dostawców: warchlaków o wysokim potencjale hodowlanym, paszy opartej na komponentach z polskich pól, dedykowanej opieki weterynaryjnej, uboju tuczników w nowoczesnym zakładzie oraz przetworzeniu i dystrybucji w sieciach na terenie kraju i Europy. Budujemy biznes według modelu „od pola do stołu”. Gwarantuje to nie tylko wysoką jakość finalnych produktów, ale co równie istotne, pozwala łatwiej przechodzić okresy kryzysów i zawirowań na rynku.

 

Polska jest obecnie krajem w największym stopniu uzależnionym od importu warchlaków

 

Czy dla zobrazowania skali działalności Gobarto może Pan podać liczby? Ile sztuk zwierząt przechodzi przez Gobarto w ciągu roku? Ile to kilogramów mięsa?

 

Jesteśmy obecnie trzecią co do wielkości firmą produkującą wieprzowinę w Polsce i równocześnie największą firmą w tej branży z polskim kapitałem. Rocznie do ubojni Gobarto trafia około miliona świń. Mnożąc to przez średnią wagę tucznika wychodzi ponad 100 mln kilogramów lub – jak kto woli – 100 tys. ton. Jeśli chodzi o przetwórstwo mięsa nie powiedzieliśmy ostatniego słowa. Aktualnie przygotowujemy się do inwestycji pozwalającej istotnie zwiększyć moce w tym zakresie. Szczegóły, mam nadzieję, będziemy mogli ujawnić już w najbliższych miesiącach.

 

Rozwijamy również własną produkcję warchlaków. Pod koniec 2020 r. w Zalesiu na Opolszczyźnie uruchomiliśmy kosztem prawie 100 mln zł nowoczesną fermę macierzystą. Dostarczać będzie ona na rynek 180 tys. wysokiej jakości warchlaków rocznie. Dzięki temu jako Polska zmniejszymy nieco zależność od warchlaków z importu. Spośród liczących się producentów wieprzowiny na świecie Polska jest obecnie krajem w największym stopniu uzależnionym od importu warchlaków. Cieszą się z tego Duńczycy, którzy wysyłają do nas prawie 7 mln sztuk warchlaków rocznie.

 

Chcemy to zmienić. Już w najbliższych tygodniach pierwsze warchlaki z Zalesia trafią do współpracujących z nami hodowców. Mogę zapewnić, że walorami tucznymi nie będą ustępować  duńskim, przewyższając je zdrowotnie.

 

Na czym dokładnie polega współpraca Gobarto z hodowcami i czy są to warunki korzystniejsze niż gwarantowane przez inne firmy?

 

Wiemy, jakie warunki współpracy oferują hodowcom inne firmy, ale my skupmy się na Gobarto. Mamy dwa główne modele współpracy z hodowcami. Pierwszy to program partnerski Gobarto 500. Drugi to program współpracy oparty na umowie kontraktowej - Tucz Gobarto.

 

W ramach Gobarto 500 zawieramy 15-letnią długoterminową umowę z hodowcą, gwarantując mu stałe i niezmienne warunki współpracy, czyli po prostu pewność zarabiania. Produkcja tuczników odbywa się w ramach długofalowej, stabilnej kooperacji, która wpisuje się w stworzony przez Gobarto model biznesowy nazwany pionową integracją tuczu. Poza stabilnością finansową dajemy hodowcy także naszą specjalistyczną wiedzę, opiekę weterynaryjną, a także pomoc w przygotowaniu finasowania w jednym z polskich banków.

 

Przy okazji sprostujmy pojawiające się czasami nieporozumienie. Program Gobarto 500 to nie tucz kontraktowy. Po pierwsze zawieramy wieloletnie umowy gwarantując hodowcom zysk przez lata. Po drugie pomagamy zrealizować inwestycję, najczęściej od podstaw. Zanim ktoś przystąpi do programu Gobarto 500 musi przejść przez szereg procedur administracyjnych, zdobyć pozwolenia i zapewnić finansowanie inwestycji, a na koniec wybudować obiekt. Oczywiście również pomagamy mu w tym.

 

Naszym celem jest rozwój profesjonalnej hodowli trzody w Polsce. To możliwe dzięki współpracy z zadowolonymi partnerami, którzy zarabiają na tym i mogą się rozwijać. W 2021 r. swoje obiekty uruchomi kilkunastu kolejnych partnerów programu. Każdego tygodnia otrzymujemy wiele zapytań od nowych potencjalnych hodowców. Co ciekawe, wielu z nich to ludzie bardzo młodzi, którzy widzą swoją szansę rozwoju w Polsce i chcą tu pracować.

 

Proszę o konkretny przykład warunków umowy. Jaki zysk ma rolnik przy odbiorze od Gobarto jednego 30 kg warchlaka i tucząc go w swojej chlewni przez 120 dni?

 

W przypadku programu Gobarto 500 nasza umowa gwarantuje przede wszystkim 15 lat stabilności. Niezależnie od okoliczności nie zmieniamy warunków. Zysk hodowcy na jednym tuczniku jest zawarty w umowie. Gwarantujemy ten zysk niezależnie od poziomu cen skupu. Można powiedzieć, że współpracujący z nami hodowca w ogóle nie musi się martwić cenami żywca. Upraszczając, zysk jest możliwy zawsze, bo to Gobarto bierze na siebie ryzyka, takie, jak ceny warchlaków, paszy jak i cen skupu tuczników.

 

Chcę podkreślić, że robienie kalkulacji zyskowności hodowli na przykładzie jednego tucznika jest trudne. Nowoczesne rolnictwo to skala, która gwarantuje dochody. Hodowcy Gobarto 500 uzyskują „po potrąceniach” średniomiesięczny dochód na poziomie około 10 tys. złotych.

 

Czy uważa Pan, że to jest bardzo opłacalne dla hodowcy?

 

Jak najbardziej. Najlepiej zapytać o to bezpośrednio naszych partnerów z programu Gobarto 500. Niedawno, kiedy duża część polskich hodowców dokładała nawet ponad 100 zł do każdej sztuki, partnerzy Gobarto 500 zarabiali zagwarantowane w umowie pieniądze, a  wielu wypracowało również dodatkowe premie. Niskie ceny skupu żywca sprawiły, że to Gobarto przejęło na siebie te koszty. W żaden sposób nie dotknęło to jednak uczestników programu Gobarto 500.

 

Korzyści z przystąpienia do Gobarto 500 można zatem rozpatrywać na kilku płaszczyznach. Hodowca zyskuje długofalowe bezpieczeństwo współpracy. Nasza firma tworzy dla siebie przewidywalną bazę surowcową z możliwością nadzoru nad jakością produkowanej wieprzowiny. Natomiast Polska zyskuje bezpieczeństwo żywnościowe, odbudowę i unowocześnienie zaniedbanego przez lata sektora rolnictwa. 

 

Czy Gobarto gwarantuje w umowie pasze dla kontraktowanego tucznika, darmową opiekę weterynaryjną, opiekę zootechnika, może coś jeszcze?

 

Oferujemy nie tylko wszystko to, o co Pani pyta, ale dużo więcej. Osoby, które chcą przystąpić do programu Gobarto 500 dostają od nas na początek przede wszystkim pełne wsparcie specjalistów ds. zarządzania projektem. Pomagamy w przygotowaniu i budowie nowoczesnego budynku inwentarskiego. Wszyscy znamy realia, z jakimi mają do czynienia osoby zainteresowane hodowlą. Nie przesadzę jeśli powiem, że rozpoczęcie profesjonalnego chowu jest dziś w Polsce niekiedy znacznie trudniejsze niż jego późniejsze prowadzenie.

 

Współpracujemy z firmami przygotowującymi raporty środowiskowe. Nasi specjaliści inżynierowie, a często - niestety - również prawnicy, wspierają zainteresowanych hodowlą od samego początku, aż do oddania budynku inwentarskiego do użytku. Nie koniec na tym. Doradzamy naszym partnerom również po rozpoczęciu hodowli.

 

Jeśli chodzi o paszę, oczywiście dostarczamy ją. Oferujemy ponadto pełne wsparcie produkcyjne, weterynaryjne, technologiczne i finansowe.

 

Wróćmy do uruchomionego w 2017 r. programu partnerskiego „Gobarto 500”. Czy zechciałby Pan przybliżyć moim Czytelnikom jego warunki?

 

 

Program Gobarto 500 jest naszym autorskim, kompleksowym i biznesowym rozwiązaniem, nieznanym wcześniej w Polsce. Mając sami ponad 25 lat doświadczenia w hodowli zwierząt tworzyliśmy jego zasady prowadząc konsultacje z branżą budowlaną, dostawcami wyposażenia, a także bankami. Wyróżnia go m.in. kompleksowość. Dostarczamy hodowcom wysokiej jakości warchlaki, paszę, a następnie odbieramy tuczniki do uboju.

 

Podobne do naszych budynki inwentarskie funkcjonują co prawda w całej Polsce, jednak firma Gobarto proponuje przy okazji zupełnie nowy model współpracy. Nasza całościowa metodologia  funkcjonowania zapewnia ochronę środowiska, minimalizuje wpływ na otoczenie oraz gwarantuje stabilność biznesową hodowcy, który może się poświęcić jedynie osiąganiu jak najlepszych wyników produkcyjnych.

 

Czyli wystarczy posiadać kawałek gruntu, żeby po 15-tu latach stać się właścicielem dużej, prosperującej chlewni?

 

Hodowcy Programu Gobarto 500 nie stają się właścicielami chlewni po 15 latach. Oni są nimi od samego przystąpienia do naszego programu! Pamiętajmy jednak, że wiele inwestycji finansowanych jest z kredytów. Nasz model 15-letnej umowy zakłada, że w tym czasie hodowca nie tylko będzie zarabiać na swoje bieżące potrzeby, ale też spłaci zaciągnięty kredyt.

 

Z całą pewnością po tym czasie nasz partner stanie się również bardzo doświadczonym hodowcą trzody. To również jest nieprzeceniona wartość.

 

Jak duża powierzchnia gruntu wymagana jest przy podpisaniu umowy „Gobarto 500”?

 

Nie ma żadnej określonej powierzchni. Wystarczy posiadać działkę o powierzchni około jednego hektara, na której zgodnie z prawem można wybudować  obiekt inwentarski.

 

Bardziej istotna od wielkości jest natomiast lokalizacja działki. Polska wieś bardzo zmieniła się w ostatnich dziesięcioleciach i nawet w regionach typowo rolniczych niektórzy ludzie protestują przeciwko budowie chlewni niedaleko domostw. Budowa obiektu inwentarskiego na działce zlokalizowanej bliżej zabudowań mieszkalnych wymaga czasami zastosowania innych rozwiązań technologicznych.

 

Po 15-stu latach umowa „Gobarto 500” wygasa i rolnik może podjąć współpracę z inną firmą?

 

Oczywiście, że tak. Po zakończeniu umowy rolnik może pozostać partnerem Gobarto i dalej współpracować z nami. Jeśli jednak zechce, może sprzedawać tuczniki gdziekolwiek.

 

Program Gobarto 500 ruszył kilka lat temu, dlatego obecnie trudno powiedzieć, jakie decyzje o dalszej współpracy podejmą nasi obecnie partnerzy. Jesteśmy przekonani, że dzięki oferowanym przez nas warunkom pozostaną z nami na dłużej.

 

Od początku tego roku w Polsce zlikwidowano ponad 24 tys. stad trzody

 

Firma Gobarto istnieje na rynku 26 lat. Jakie to były lata dla Gobarto? Jak wyglądał rynek trzody chlewnej?

 

Ćwierć wieku to sporo czasu na budowanie firmy. Dodatkowo nasza branża, ze względu na znane wszystkim górki i dołki, jest bardzo trudna do prognozowania. Dla Gobarto były w tym czasie lata bardzo dobre i bardzo trudne. Jedno jest pewne - obecna trzecia pozycja wśród producentów wieprzowiny nie jest przypadkiem. Wszystkie pojawiające się w firmie zyski były przeznaczane na rozwój i to się w najbliższych latach nie zmieni. Nasza stabilność, daje również spokój naszym wszystkim partnerom biznesowym, również, a może przede wszystkim tym z Programu Gobarto 500.   

 

A cały rynek trzody? Zmiany są olbrzymie. Gdyby poszukać jakiegoś obrazowego porównania, to można powiedzieć, że żyjemy na innej planecie niż 30 lat temu. Na początku lat 90. XX-go wieku mieliśmy w Polsce prawie 800 tys. gospodarstw. W praktyce większość rolników hodowała świnie na własne potrzeby. Średnia wielkość stada trzody w Polsce wynosiła pięć sztuk. Od tego czasu liczba stad, czyli w praktyce gospodarstw hodowlanych, spadła o 90 proc. Natomiast liczba świń w stadzie zwiększyła się do niemal 130, tj. ponad dwudziestokrotnie.

 

Zmiany są zatem ogromne. Co bardzo ciekawe, ich dynamika przyspieszyła bardzo mocno w ostatnich dwóch, trzech latach. Od początku tego roku w Polsce zlikwidowano ponad 24 tys. stad trzody.

 

Moim zdaniem to właśnie ostatnie lata uświadomiły hodowcom, że są różne modele hodowli trzody chlewnej w Polsce: od małych gospodarstw rodzinnych, do większych, sprofesjonalizowanych hodowli. W sytuacji otwartego rynku to konkurencyjność wyznaczy kto przetrwa i nadal będzie produkował.

 

A jak oceniają Państwo rynek trzody chlewnej w tej chwili?

 

Zmienia się bardzo dynamicznie, a przy tym jest coraz bardziej konkurencyjny i coraz częściej nieprzewidywalny. Na początku 2019 r. sen z powiek hodowców spędzał głównie ASF, potem doszedł Covid-19. Wstrzymanie importu niemieckiej wieprzowiny do Chin, zamknięcie segmentu HoReCa wywołało ogromne perturbacje i spadek cen.

 

Przede wszystkim rynek trzody chlewnej coraz bardziej się profesjonalizuje. Naszym zdaniem trend ten będzie postępował i nie ma od niego odwrotu.

 

Warto zwrócić uwagę na ciekawe zjawisko, o którym już wspominałem, czyli wycofywanie się z rynku mniejszych producentów. Idziemy w kierunku Europy Zachodniej, gdzie hodowlą trzody zajmuje się zdecydowanie mniej gospodarstw, ale za to robią to na większą skalę. Coś takiego czeka nas najpewniej także w Polsce. Skoro w Unii Europejskiej rolnictwem zajmuje się 2-3 proc. społeczeństwa, to dlaczego w Polsce w perspektywie dłuższej nie miałoby być podobnie.

 

Niekiedy słyszy się opinie, że to właśnie takie firmy jak Gobarto przyczyniają się do upadku mniejszych hodowli. Osobom, które w to wierzą zadałbym pytanie, jak zatem wyglądałby rynek trzody chlewnej bez nas? Ile wówczas kosztowałby kilogram wieprzowiny i - co najważniejsze - skąd ona by pochodziła?

 

Odpowiedź może wielu zaboleć. Ceny wzrosłyby, ale nie tak bardzo, jak życzyliby sobie tego drobni hodowcy. Sieci handlowe zaczęłyby bowiem masowo sprowadzać tańsze mięso z zagranicy. Bo przecież większość konsumentów nie chce płacić dużo więcej za schabowego. Jak na ironię są wśród tych konsumentów także rolnicy, którzy jeszcze kilka lat temu hodowali świnie na własne potrzeby.

 

Gdybyśmy pozostali przy starym modelu hodowli, skorzystaliby na tym głównie zachodni producenci, wypychając do Polski dodatkowe setki tysięcy ton wieprzowiny. Przecież granice są otwarte i nasze sieci handlowe mogą sprowadzać mięso skąd jest im taniej i wygodniej. Alternatywą byłoby wyjście z Unii Europejskiej, ale chyba wszyscy mamy świadomość, że niebezpiecznie zbliżyliśmy się do scenariusza z gatunku science fiction.

 

Hodowla będzie się dalej profesjonalizować

 

Czy pokusi się Pan o prognozy dla polskich hodowców?

 

Od lat uważnie przyglądamy się rynkowi. Mówiąc jednak uczciwie nie pokuszę się o prognozowanie. Co więcej, myślę, że tak naprawdę nie ma na świecie analityka, który jest w stanie skutecznie przewidywać zmiany cen w dłuższym terminie. W 2019 r. eksperci byli zgodni, że rok 2020 będzie jednym z najlepszych dla branży. Okazał się jednym z najgorszych, z rekordowo niskimi notowaniami cen świń…

 

Zglobalizowana gospodarka sprawia, że na ceny w Polsce wpływa sytuacja w Unii Europejskiej, USA czy Chinach. Decyzje Chińczyków, największego producenta i konsumenta wieprzowiny, natychmiast odbijają się na reszcie świata, wpływając na sytuację polskich hodowców. Tak więc na rynek wieprzowiny nie wpływają już jedynie czynniki rynku polskiego czy europejskiego. 

 

Wydarzenia ostatnich miesięcy pokazują dobitnie, że na hodowli trzody nie da się zarabiać spekulacyjnie. Mieliśmy do czynienia np. z bardzo ciekawym zjawiskiem, kiedy marcowy wzrost cen żywca został nagle wyhamowany, ponieważ zachodni przetwórcy mięsa oświadczyli, iż nie akceptują dalszych podwyżek.

 

Ostatecznym decydentem jesteśmy my, jako konsumenci. Skoro chcemy zjeść schabowego w przystępnej cenie, to wszyscy inni muszą się do tego dostosować.

 

Co do jednego można być pewnym. Konkurencja na rynku wieprzowiny nie zniknie, ale będzie się nasilać. W efekcie hodowla będzie się dalej profesjonalizować. Coraz trudniej będzie zatem hodowcom liczącym na ekstra zyski.

Hanna Krugiełka
Autor: Hanna Krugiełka
Hanna Krugiełka - absolwentka Akademii Rolniczej w Poznaniu, kilkuletni pracownik jednostek państwowych związanych z rolnictwem. Entuzjastka rolnictwa ekologicznego, miłośniczka przyrody. Pasjonatka sztuki słowa i praktykująca ją w różnych dziedzinach..

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.   Wszystkie artykuły autora
Najnowsze artykuły autora:

Loading comments...
Wiadomość z kategorii:

Obserwuj nas w Google News 

i czytaj materiały szybciej niż inni

Google Icons 16 512

Dołącz teraz