Cena żywca wieprzowego musi wzrosnąć do 6,70 zł/kg. W przeciwnym razie rolnicy znów będą dokładać do tuczników

Redakcja

- Choć wzrost cen tuczników cieszy, to jednak skala i dynamika zmian są paradoksalnie zjawiskiem niepożądanym. Wcześniejsze drastyczne spadki były dramatem dla producentów, którzy zmuszeni byli trwale zadłużyć się, a nawet zaprzestać działalności. Aktualny nagły wzrost oznacza destabilizację w segmencie handlu, a także pokusę wznowienia za wszelką cenę produkcji przez tych, którzy z powodów ekonomicznych zaniechali hodowli. Za kilka miesięcy efektem może być ponowny spadek cen wskutek dużej ilości tuczników – przestrzegają eksperci rynkowi.

 

- Ostatni wzrost cen żywca w skupie to bardzo dobra wiadomość dla wszystkich producentów trzody. Cieszymy się i my, bo z powodu niskich cen w poprzednich kwartałach również ponosiliśmy dotkliwe straty. Wszyscy zastanawiamy się, jak rozwinie się sytuacja. Choć obserwujemy rynek trzody chlewnej od kilkudziesięciu lat, nie jesteśmy w stanie przewidzieć z całą pewnością przyszłości. Wpływ na ceny wieprzowiny na świecie mają bowiem w dużym stopniu niezależne od nas czynniki globalne: m.in. Covid i ASF.

 

Największymi wygranymi w obecnej sytuacji są hodowcy, którzy kilka miesięcy temu nabyli warchlaki w atrakcyjnej cenie około 150 zł/szt. i dziś sprzedają tuczniki, które w tym czasie podrożały o ponad 25 proc. Tak korzystna sytuacja pozwoli na zysk ponad 80 zł na sztuce. A jeszcze miesiąc temu tyle hodowcy do każdej sztuki dokładali. Wszystko wskazuje na to, że kolejny cykl tuczu nie będzie już tak opłacalny, bowiem za warchlaka trzeba zapłacić dwa razy więcej – nawet ponad 360 zł. Żeby utrzymać marżę na poziomie 80 zł/szt. konieczny jest wzrost cen żywca w najbliższych trzech miesiącach o ok. 30 proc. do poziomu ok. 6,70 zł. Przy obecnym kursie euro notowanie ZMP musiałoby wynieść 1,9. Czy jest to realne? Jeśli dokładniej przyjrzeć się rynkowi, już teraz widać wiele znaków zapytania.

 

Coraz lepszym cenom żywca towarzyszy bowiem niekorzystny dla hodowców wzrost kosztów produkcji. Ostro w górę poszły przede wszystkim ceny warchlaków. Od początku tego roku ich ceny wzrosły o 100 procent i więcej. Niestety wiele wskazuje, że ceny będą dalej rosły. W Niemczech i Holandii systematycznie zmniejsza się stado loch. W perspektywie kilku miesięcy oznacza to ograniczenie podaży warchlaków, a więc – prawdopodobnie – również wyższe ceny. W następstwie zwyżki notowań zbóż rośnie także koszt paszy. Warto zwrócić uwagę na inny czynnik z tym związany. Nikt dokładnie nie wie, jakie zapasy zboża na przednówku posiadają rolnicy i ile zboża zostanie wykorzystane na paszę dla trzody. Historycznie o tej porze roku obserwowaliśmy spadek cen zbóż. Rolnicy wyprzedawali zapasy, aby zdobyć fundusze na zakup środków niezbędnych do wiosennej produkcji. Mimo wzmożonych sprzedaży wysokie ceny utrzymują się. Ceny zbóż zostały mocno wywindowane w górę i trudno prognozować kiedy i czy w ogóle zboże zebrane w poprzednim sezonie stanieje. To zwiastuje także relatywnie wysokie ceny tegorocznych zbóż. Rekordy biją także ceny rzepaku i soi. Wszystko to skłania do opinii, że w tym roku taniej paszy mieć nie będziemy.

 

O tym, jak trudne były ostatnie miesiące świadczą najnowsze dane Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR) o liczbie stad trzody chlewnej w Polsce. Na koniec lutego br. w Polsce mieliśmy zaledwie 82,3 tys. stad trzody chlewnej, o około 20 tys. mniej w porównaniu z początkiem 2021 r. Wzrost cen żywca najprawdopodobniej skłoni część rolników do wznowienia hodowli trzody, jednak nie będzie to zjawisko powszechne ani tym bardziej szybkie. Dochodzi też kolejny czynnik ryzyka. Wraz z nadejściem wiosny wzrasta zagrożenie chorobą ASF, co może zniweczyć plany wznowienia hodowli w niektórych regionach kraju, a nawet prowadzić do dalszego spadku. Choć wzrost cen cieszy, to jednak skala i dynamika zmian są paradoksalnie zjawiskiem niepożądanym. Wcześniejsze drastyczne spadki były dramatem dla producentów, którzy zmuszeni byli trwale zadłużyć się a nawet zaprzestać działalności. Aktualny nagły wzrost oznacza destabilizację w segmencie handlu, a także pokusę wznowienia produkcji za wszelką cenę przez tych, którzy z powodów ekonomicznych zaniechali hodowli. Za kilka miesięcy efektem może być ponowny spadek cen wskutek dużej ilości tuczników na rynku – czytamy w ekspertyzie rynkowej przygotowanej przez firmę Gobarto.

 

Loading comments...
Wiadomość z kategorii:

Obserwuj nas w Google News 

i czytaj materiały szybciej niż inni

Google Icons 16 512

Dołącz teraz