Janusz Terka: W Mościszkach padły sensowne pytania, na które nie miał nam kto odpowiedzieć

Redakcja

- Potrzebna jest dobra wola branży mięsnej, żeby powiedzieć rolnikom jak wygląda prawda z importem żywca i mięsa wieprzowego. Jakim cudem się to opłaca? Jeżeli jest tak, jak mówi część przetwórców, że tam jest lepsze i tańsze, to pogodzimy się z tym. Ale udowodnijcie nam to! Jeżeli faktycznie Niemiec, Duńczyk czy Hiszpan jest w stanie wyprodukować kilogram żywca wieprzowego poniżej 3 zł/kg, to znaczy, że my nie umiemy, ale cudów nie ma – mówi Janusz Terka, działacz rolniczy z powiatu piotrkowskiego, który odnosi się do stanowiska zakładu mięsnego w Mościszkach, pod którym w miniony czwartek rolnicy zatrzymali dostawy żywca wieprzowego z Niemiec.

 

- Zacznijmy od tego, że żadnej blokady zakładu nie było. Jesteśmy zaskoczeni stanowiskiem zakładu. Protest był wymierzony w dostawy żywca wieprzowego z Niemiec. Właściciele zakładu nie powinni mieć zastrzeżeń do rolników i wprowadzać opinii publicznej w błąd. Transporty zostały zatrzymane, ponieważ oczekiwaliśmy na służby, które miały je skontrolować – komentuje Janusz Terka oświadczenie zakładu mięsnego w Mościszkach (kliknij). 

 

- Co do tego czy wszystko z tymi transportami było w porządku, to na chwilę obecną ciężko rozstrzygnąć. Nie możemy potwierdzić tego co podała weterynaria i właściciel zakładu. Jak będziemy mieć dostęp do protokołów pokontrolnych, to wtedy będziemy wiedzieć co tam jest napisane. Są pewne rozbieżności w tym co mówi główny i powiatowy lekarz weterynarii. Po pierwsze kontrola nie odbywała się przy transportach, ale na terenie zakładu. Te samochody stały na drodze, prawdopodobnie publicznej. Jest sporo znaków zapytania, które jak będą wyjaśnione, to będziemy mówić, że było wszystko dobrze. Taka opinia jest na tę chwilę przedwczesna. Najlepiej gdyby właściciele zakładu porozmawiali z rolnikami. Poprosiliśmy o rozmowę w dniu protestu, ale osoba która wyszła reprezentować zakład nie miała nic do powiedzenia. Z tego z pewnością bierze się rozbieżny obraz tej sytuacji. Dodam, że pozostałe transporty z polskimi tucznikami nie były zatrzymywane, ani nie były kontrolowane – zaznacza działacz NSZZ RI Solidarność powiatu piotrkowskiego.

 

- Wracając jeszcze do treści stanowiska. Pytamy w jaki sposób na zakładzie jest oddzielany polski surowiec od zagranicznego? W oświadczeniu czytamy, że polski surowiec trafia do polskich konsumentów. Wystarczyło do nas wyjść i porozmawiać. Myślę, że moglibyśmy sobie wiele spraw wyjaśnić. Potrzeba jest dobra wola branży mięsnej, żeby powiedzieć rolnikom jak wygląda prawda z importem żywca i mięsa wieprzowego. Jakim cudem się to opłaca? Jeżeli jest tak, jak mówi część przetwórców, że tam jest lepsze i tańsze, to pogodzimy się z tym. Ale udowodnijcie nam to! Jeżeli faktycznie Niemiec, Duńczyk czy Hiszpan jest w stanie wyprodukować kilogram żywca wieprzowego poniżej 3 zł/kg, to znaczy, że my nie umiemy, ale cudów nie ma. Porozmawiajmy też o jakości. Potrzebny jest dialog i nic więcej. To polski zakład i jeśli zarząd firmy jest gotowy do merytorycznej dyskusji, to jesteśmy skłonni w każdej chwili na rozmowę. Oczekujemy konkretów. Na miejscu, w Mościszkach, padły sensowne pytania, na które nie miał nam kto odpowiedzieć. Po prostu trzeba chcieć, bo rolnicy są otwarci. Przetwórcy muszą zrozumieć, że jesteśmy dla nich partnerami, a nie piątym kołem u wozu – apeluje Janusz Terka.

 

Loading comments...
Wiadomość z kategorii:

Obserwuj nas w Google News 

i czytaj materiały szybciej niż inni

Google Icons 16 512

Dołącz teraz