Niskie ceny żywca wieprzowego i lawina ognisk ASF. Kto przetrwa?

Redakcja

- W Polsce, podobnie jak i na Zachodzie, większość zakładów nie zmienia cenników i pozostawia je na podobnym poziomie jak przed tygodniem (do 6,20 zł za kg w klasie E przy sprzedaży całosamochodowych). Cena ta nie robi "szału", ale też nie załamuje kompletnie hodowców i producentów. W tej sytuacji, bez wątpienia, najgorzej sytuowani są rolnicy, którzy oparli swoją produkcję na warchlaku z zakupu i teraz liczą straty. W obecnym czasie, większość z nich nawet nie myśli o nowych wstawieniach i wstrzymuje się z kolejnymi zakupami, co może doprowadzić za 2-3 miesiące do zmniejszenia podaży żywca na rynku, a co za tym idzie, wyższych stawek, Taki scenariusz jest możliwy jeśli nie wydarzy się coś nieoczekiwanego, jak np. kolejny lock-down – ocenia Bartosz Czarniak z Pomorsko-Kujawskiego Związku Hodowców Trzody Chlewnej.

 

- W Niemczech to już ósmy tydzień z rzędu, kiedy duża giełda kończy się ze stawką 1,47 Euro za kg tuszy przy mięsności 57%. Jeszcze w piątek wydawało się, że mała giełda pchnie cenę do góry, jednakże wtorek zweryfikował te nadzieję i na licytacjach ISW ceny świń miotają się w przedziale 1,48-1,5 Euro za kg. Nadzieja na wzrosty była tym większa, że Chiny wznowiły zamówienia z rzeźni Tönnies w Rheda-Wiedenbrück, które wróciły też do swoich normalnych mocy przerobowych. Być może w najbliższych tygodniach czynniki te wpłyną na długo już wyczekiwane wzrosty cen. Porównując obecną sytuacje cenową do zeszłego roku, a nawet do sytuacji sprzed 2 lat, to na dzień dzisiejszy cena jest niższa od 8 (rok 2018) do 41 (rok2020) centów za kg. To spora różnica – uważa działacz Związku.


- W Polsce, podobnie jak i na Zachodzie, większość zakładów nie zmienia cenników i pozostawia je na podobnym poziomie jak przed tygodniem (do 6,20 zł za kg w klasie E przy sprzedaży całosamochodowych). Cena ta nie robi "szału", ale też nie załamuje kompletnie hodowców i producentów. W tej sytuacji, bez wątpienia, najgorzej sytuowani są rolnicy, którzy oparli swoją produkcję na warchlaku z zakupu i teraz liczą straty. W obecnym czasie, większość z nich nawet nie myśli o nowych wstawieniach i wstrzymuje się z kolejnymi zakupami, co może doprowadzić za 2-3 miesiące do zmniejszenia podaży żywca na rynku, a co za tym idzie, wyższych stawek - oczywiście pod warunkiem, że nie wydarzy się coś nieoczekiwanego, jak np. kolejny lock-down. Nastroje na rynku psuje też kolejny duży wysyp ognisk ASF w Polsce, choć tutaj w zdecydowanej większości dotyczy to bardzo małych stad, zwykle na własny użytek, gdzie bioasekuracja nie jest aż tak pilnowana jak w większych chlewniach. Jednakże niektórzy zauważają, że ASF zaczął się pojawiać, gdy Inspekcja Weterynaryjna rozpoczęła ponownie kontrole w stadach i to oni mają być odpowiedzialni za rozszerzanie choroby. Gdzie jest prawda? Podejrzewam, że gdzieś po środku, ponieważ każdy, kto wchodzi w rutynę, jest w stanie popełnić błąd - i rolnik, który podczas żniw zapomni o podstawowych zasadach bioasekuracji i zawlecze chorobę do chlewni, poprzez firmy utylizacyjne, które mogą przez pomyłkę źle zabezpieczyć materiał skażony i rozwlec go wzdłuż drogi, a nieświadomi gospodarze wnoszą to do swoich zagród, na inspekcji weterynaryjnej kończąc, gdzie niskie zarobki i plany inspekcyjne nakazują zwiększenie wydajności i przez to niedokładne dezynfekowanie sprzętu i samych inspektorów. Powodów może być wiele i nie ma miejsca na szukanie winnych, lecz na wzmożoną walkę i pilnowanie siebie nawzajem, tak by choroba nie wchodziła do naszych chlewni i nie odbierała nam dorobków życia. Ważne jest też tutaj rzetelne oszacowywanie dzików i prowadzenie skutecznego odstrzału sanitarnego, który ma na celu zminimalizowanie ich wpływu jako wektora choroby. Póki nie zostanie wynaleziona szczepionka i lek na tę straszna chorobę, to niestety nie mamy innego wyjścia – uważa Bartosz Czarniak.

 

Loading comments...
Wiadomość z kategorii:

Obserwuj nas w Google News 

i czytaj materiały szybciej niż inni

Google Icons 16 512

Dołącz teraz