Rząd nie może nic zrobić z cenowym dyktatem w strefach ASF

Redakcja

Niedawno na antenie rozgłośni Wnet.fm gościł minister rolnictwa, Jan Krzysztof Ardanowski. Prowadząca audycję zapytała, dlaczego różnica w skupie tuczników sięga złotówki pomiędzy strefami zagrożonymi wirusem ASF i terenami wolnymi od choroby. - Rożnice są i mniejsze, i większe. Wynika to przede wszystkim z tego, że firmy skupujące i przetwarzające wieprzowinę wiedzą, że rolnik jest pod ścianą. Wymuszają na rolnikach pewne zachowania – odpowiedział szef resortu rolnictwa.

 

Redaktor w tym momencie zapytała, czy nie da się tego zmienić. - A czym? Jak można w gospodarce wolnorynkowej zmusić kogoś żeby kupował po innej cenie? Ja podejmowałem próby żeby wybudować państwowy zakład, który skupowałby pełnowartościową trzodę z terenów objętych ASF. Nie mówię o zwierzętach chorych, które muszą być wybite i tych, które znajdują się w tej samej chlewni. Natomiast żeby kupować od pozostałych, to nie było na to akceptacji. Rozpętano burzę, że ja chce realizować jakieś ciemne interesy. Burzę rozpętali ci, którzy zajmują się handlem świniami i je importują, i ci którzy lekceważą polskich rolników – stwierdził Ardanowski.

 

- Kto ma większą władzę? Rząd, czy jacyś handlujący? - spytała dziennikarka. - W gospodarce wolnorynkowej władzę ma rynek i przedsiębiorcy, nie rząd. Rząd nie jest w stanie regulować działań gospodarczych, bo od razu by się podniósł krzyk, że rząd wchodzi do sfery obrotu. Np. ustawa którą przeprowadziłem, która mówi o tym, że przy obrocie surowcami roślinnymi będzie cena rekomendowana, wyliczana przez IERGIŻ, która określi minimalny poziom, który powinien być rolnikom płacony żeby mieli zwrot kosztów i marżę, która pozwala im przeżyć. W Polsce rozpętało się piekło. Ja nie słyszałem, żeby media broniły ministra rolnictwa, że to powrót do komuny, że ingerowanie w ceny. Na zachodzie Europy tego nie znają. Polscy rolnicy, moi koledzy, nie potrafią zrozumieć, że kluczowe jest organizowanie się. Rolnik występując w pojedynkę, zawsze przegra. To samo dotyczy dużego rolnika, któremu wydaje się, że jest liczącym się graczem na rynku. W pojedynkę nie znaczy nic. Na zachodzie jest inaczej. Tam niektóre grupy mają nawet swoje ubojnie – mówił Ardanowski.

Loading comments...
Wiadomość z kategorii:

Obserwuj nas w Google News 

i czytaj materiały szybciej niż inni

Google Icons 16 512

Dołącz teraz