Nie tylko rynek zbóż w naszym kraju doznaje perturbacji wynikających z ulgowego traktowania importu towarów rolnych z Ukrainy. Narzekają również drobiarze. - My musimy spełniać wyższe wymagania i ponosimy wyższe koszty produkcji, podczas gdy Komisja Europejska nie egzekwuje tych wymagań od produktów importowanych do UE z Ukrainy – zauważa Dariusz Goszczyński z Krajowej Rady Drobiarskiej.
- Ważne jest sprecyzowanie terminu ukraińskie mięso drobiowe. Tam na rynek wprowadzane jest mięso od jednego, gigantycznego podmiotu, który funkcjonuje na Ukrainie, ale zarejestrowany jest na Cyprze. To podmiot, który już wcześniej skutecznie omijał wymagania Brukseli przy wprowadzaniu swoich produktów na rynek unijny – mówił dzisiaj Dariusz Goszczyński podczas debaty na temat aktualnej sytuacji w polskim rolnictwie w świetle rosyjskiej agresji na Ukrainę. - Od czerwca ubiegłego roku, od kiedy zostały zawieszone cła i kontyngenty na produkty z Ukrainy, ten podmiot wprowadził na rynek UE ponad 140 tys. ton mięsa, co w negatywny sposób wpłynęło na sytuację na rynku mięsa drobiowego. To podmiot, który nie musi w tej chwili spełniać wymagań obowiązujących na terenie UE, tak więc koszty jego produkcji są dużo niższe. Wprowadza na rynek towar, wobec którego nasi producenci muszą spełniać wymagania UE i nie są w stanie zbliżyć się do cen oferowanych przez ten podmiot. W związku z tym ma to bardzo negatywny wpływ na rynek drobiu w UE. Nasze organizacje drobiarskie i te unijne też, apelują o nieprzedłużanie tej taryfy ulgowej. Na spotkaniach na poziomie krajowym jak i unijnym spotkaliśmy się z dużym zrozumieniem ze strony komisarza Janusza Wojciechowskiego. Cieszymy się też, że na najbliższym posiedzeniu rady ministrów UE wicepremier Kowalczyk będzie poruszał tę kwestię. Nasze oczekiwanie jest takie, żeby wykluczyć mięso drobiowe z tego przedłużenia. Chcielibyśmy aby w sytuacji, w której importujemy towary do UE, aby te produkty spełniały wymagania obowiązujące na terenie UE. W przeciwnym razie my nie wytrzymamy tej konkurencji. My musimy spełniać wyższe wymagania i ponosimy wyższe koszty, podczas gdy Komisja Europejska nie egzekwuje tych wymagań od produktów importowanych z UE – wyjaśniał Goszczyński.
Minister rolnictwa, Henryk Kowalczyk, przyznał, że produkcja rolna odbywa się w nierównych warunkach. Jak stwierdził, niewielkie są jednak szansę na skrócenie preferencyjnych warunków handlu z Ukrainą z powodów politycznych. – Pamiętajmy, że zmiany w handlu z Ukrainą zostały wprowadzone w atmosferze takiej, że wszyscy chcemy pomagać temu krajowi. Zresztą bardzo słusznie, bo jak stawiamy na szali korzyści ekonomiczne i zagrożenia, a z drugiej strony Ukraińcy stawiają na swojej szali zdrowie i życie, to może trzeba na to spojrzeć tak, że warto ponieść jakieś koszty finansowe, jeśli chcemy Ukrainie pomagać – mówił szef resortu rolnictwa. Dodał, iż nie dojdzie do całkowitego zablokowania importu z tego kierunku, ale na pewno rozważania w Brukseli pójdą w kierunku pomocy rolnikom europejskim, którzy są zmuszeni konkurować w takich nierównych warunkach.
- Jest wiele sposobów na pomoc Ukrainie w tej sytuacji. Jeden z nich polega na przekierowaniu tych towarów na rynki gdzie występują ich niedobory – zaproponował przedstawiciel Krajowej Izby Drobiarskiej.