Brexit gorszy od koronawirusa? Producenci wołowiny muszą przygotować się na kolejny cios

Redakcja

Producenci mięsa wołowego z coraz większym niepokojem patrzą na możliwość bezumownego Brexitu. Straty polskich hodowców mogą być większe niż te wywołane kryzysem związanym z epidemią koronawirusa. Polskie organizacje zrzeszone w Federacji Branżowych Związków Producentów Rolnych apelują do Komisji Europejskiej o sprawne przygotowanie instrumentów reagowania kryzysowego.

 

Podczas posiedzenia grupy roboczej „Wołowina” Copa – Cogeca uczestnicy wyrazili zaniepokojenie ciągłym brakiem porozumienie w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. – Bezumowny Brexit to może być dla polskich hodowców kolejny cios. Obecnie 1/3 unijnego eksportu wołowiny idzie do Wielkiej Brytanii, a pozostałe 2/3 do innych krajów trzecich. Oznacza to, że po 1 stycznia w wyniku zdjęcia uprzywilejowania dla dostaw z UE do UK ok. 200 tys. ton wołowiny pozostanie na rynku europejskim i coś z tym towarem trzeba będzie zrobić – mówi Jerzy Wierzbicki z Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego.

 

Jeżeli Brexit będzie bezumowny Wielka Brytania jako kraj trzeci wprowadzi na granicy cło (obecnie korzystamy z zerowej stawki celnej). Oznacza to spore kłopoty dla irlandzkich, a także dla polskich dostawców wołowiny na ten rynek. Będziemy musieli także konkurować o brytyjski rynek na takich samych zasadach z krajami Mercosur np. z producentami brazylijskimi oraz argentyńskimi, których koszty produkcji są znacznie niższe. Hodowcy bydła obawiają się także, że Irlandia będzie starała się sprzedawać swój towar, który nie zostanie wysłany do Wielkiej Brytanii, na rynek wewnętrzny Unii Europejskiej po bardzo niskich cenach, aby wypchnąć nas z rynku. Irlandia jest eksporterem netto nr 1, a Polska jest eksporterem netto nr 2 w UE. I to między nami rozegra się główna batalia o utrzymanie się na rynkach.

 

Dlatego na posiedzeniu grupy roboczej „Wołowina” Copa – Cogeca zaapelowano do Komisji Europejskiej, aby odpowiednio przygotowała się na możliwy kryzys. - Potrzebne są instrumenty wsparcia rynku żywca wołowego. Może to być skup interwencyjny lub dopłaty do prywatnego przechowywania. Ale najważniejsze jest to, aby te instrumenty były odpowiednio poprawione. Mechanizmy interwencji jakie uruchomiono podczas pierwszej fali epidemii, w postaci niestosowanych od ponad 20 lat dopłat do prywatnego przechowywania, okazały się nieskuteczne i wymagają zmian – tłumaczy Jerzy Wierzbicki z PZPBM.

 

Podczas posiedzenia grupy roboczej „Wołowina” omawiano także wpływ epidemii koronawirusa na europejski rynek. Eksperci zwrócili uwagę, że wiele krajów cały czas boryka się ze spadkiem popytu na mięso wołowe a w efekcie spadkiem cen skupu żywca. Niestety po lockdownie tylko nielicznym krajom udało się skierować podaż z zamkniętego kanału HoReCa na konsumpcję wołowiny w domu. Obecnie najbardziej cierpią kraje południa Europy (Hiszpania, Włochy, Portugalia), gdzie zamknięcie sektora turystycznego mocno przełożyło się na spadek dochodów farmerów.

 

Podczas posiedzenia wybrano nowe władze grupy roboczej „Wołowina”. Jej przewodniczącym pozostał na kolejną kadencję Francuz Jean-Pierre Fleury. A jednym z wiceprzewodniczących Jerzy Wierzbicki z Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego.  

 

 

Loading comments...
Wiadomość z kategorii:

Obserwuj nas w Google News 

i czytaj materiały szybciej niż inni

Google Icons 16 512

Dołącz teraz