Komisja Europejska staje w obronie polskich producentów wołowiny. Unijny komisarz ds. bezpieczeństwa żywności, Vytenis Andriukaitis, uznał dodatkowe kontrole polskiego mięsa w Czechach, w związku z wykrytą w jego części salmonellą, za "dysproporcjonalne" do zagrożenia i nakazał naszym południowym sąsiadom odstąpienie od nich do końca tego tygodnia.
Powyższą informację podała dzisiaj na swoim Twitterze Dorota Bawołek, dziennikarka Polsat News ds. Unii Europejskiej.
Andriukaitis już wcześniej próbował tonować Czechów. - Żądania od polskich producentów mięsa dodatkowych zaświadczeń czy kontroli przez unijnych importerów, to protekcjonizm, niedozwolony w Unii Europejskiej. Wycofanie mięsa z nielegalnej ubojni i jej zamknięcie, unijny oraz polski audyt, to wystarczające kroki – przekonywał Andriukaitis w jednej z wypowiedzi medialnych. Jak zapowiedział w ubiegłym tygodniu Litwin, unijni inspektorzy pod koniec marca znów będą w Polsce. Komisja Europejska przeprowadzi kolejny, generalny audyt w związku z nielegalnym ubojem w polskiej rzeźni.
Przedwczoraj natomiast na stronie internetowej czeskiego ministerstwa rolnictwa został podany komunikat o kolejnej partii podejrzanego mięsa wołowego z Polski. Wg tej informacji tamtejsze służby miały otrzymać sygnał z ogólnoeuropejskiego systemu szybkiego ostrzegania RASFF o ponad tonie mięsa z tej samej partii, w której wykryto w zeszłym tygodniu salmonellę. Na tę chwilę w dostępnym w internecie wykazie zagrożeń RASFF nie ma wzmianki o tym przypadku.
Przypomnijmy, iż 20 lutego Czesi informowali o 700 kg wołowiny z Polski, w której wykryto bakterie salmonelli. Dodajmy, iż Czesi powadzą intensywne kontrole polskiego mięsa wołowego, które trafia na ich rynek. Negatywne informacje o naszej wołowinie pojawiają się na stronie internetowej czeskiego resortu rolnictwa co kilka dni. Wcześniej nasi południowi sąsiedzi mocno nagłaśniali nielegalny ubój bydła, jaki został ujawniony w rzeźni na Mazowszu.