- Podnosi się wielki krzyk. Dotychczas nie wolno było w gospodarstwie, bo wielkie ubojnie miały to wszystko robić. Nawet na swoje potrzeby był problem, a ja wprowadzam małe ubojnie, które będą stanowić jedno pomieszczenie z betonową podłogą, kratką ściekową, zmywalnymi ścianami, szlauchem i dwoma hakami. Jednym w ścianie, żeby byk cię nie zabił jak będziesz go mordował, a drugi w suficie, żeby było gdzie go podkręcić – mówił niedawno w Przysieku Jan Krzysztof Ardanowski.
- To jest w całej Europie, ale nie w Polsce, bo w Polsce było wspieranie wielkiego przetwórstwa. Wysłałem notyfikację do Brukseli. Mamy otrzymać odpowiedź do 15 listopada, ale Komisja Europejska nie ma żadnego powodu, żeby to zablokować. To jest szansa, dla tych którzy mają zwierzęta. To dotyczy wszystkich gatunków, które można ubijać. Zależy mi również na jagnięcinie, która staje się coraz bardziej modna. Ludzie szukają jagniaków. Obecnie właściciel stada w Polsce mówi tak: jak ja mam zabić tego jagniaka, jadąc 100 km do ubojni, to koszt uboju i podróży będzie droższy niż ten jagniak. Są chętni, ale nie było możliwości. Małe ubojnie to rozwiążą. Również za kilka dni grupa lekarzy weterynarii udaje się do Niemiec i do Austrii żeby sprawdzić jak funkcjonują ubojnie przewoźne. Sprawdzą też najbardziej humanitarne zabijanie bydła mięsnego, na łąkach, na polach, bez stresu - poprzez zastrzelenie go na pastwisku. To jest dopuszczalne w całej Unii Europejskiej, a w Polsce nie - zauważa minister rolnictwa.