Farmagedon. Jak wygląda przemysłowa hodowla zwierząt?

Redakcja
prawo i finanse kurczaki-klatki-farmagedon

Dziennikarze TVN 24 opublikowali materiał, w którym zwracają uwagę na przemysłową hodowlę zwierząt i skutki dla zdrowia ludzi oraz środowiska naturalnego, jakie niesie za sobą taka działalność.

- Szynka wieprzowa za 10 zł, łopatka wołowa za 15 zł, udka z kurczaka za 7 złotych – takie ceny mięsa za kilogram to codzienność na półkach supermarketów. Kupujemy, bo jest tanio, ale nie zastanawiamy się jak to możliwe, że produkcja, czyli wyhodowanie, karmienie i w końcu ubój zwierząt jeszcze się komuś opłaca. Wolimy nie wiedzieć, co stoi za niską ceną. Wkładamy do koszyka kilogram schabu i nie widzimy żywych, oddychających zwierząt, tylko produkt. Przedmiot, który za chwilę zamienimy w pyszny kotlet - czytamy w artykule.

Brak świadomości wśród konsumentów
W oparciu o książkę Philipa Lymbery'ego "Farmagedon. Rzeczywisty koszt taniego mięsa" autorzy artykułu przytaczają tezę, że dla producentów niewiedza konsumentów jest na rękę. Nikomu z branży produkcyjnej nie zależy na tym, aby klient, a więc ostatnie ogniwo łańcucha, miał świadomość, w jakich warunkach są hodowane zwierzęta, z których produkowana jest tania żywność.

W Polsce nie jest źle
W oparciu o badania wielu instytucji autorzy artykułu podają wiele informacji dotyczących zakupów, konsumpcji, a także hodowli. Czytamy między innymi, że w Wielkiej Brytanii co trzecia dorosła osoba nie wie, że bekon pochodzi od świni, mleko od krowy a jajka od kury.

W naszym kraju produkcja przemysłowa stanowi około jedną dziesiątą całej produkcji zwierzęcej. Reszta to małe gospodarstwa domowe. – Skala chowu towarowego w Polsce jest niska. W innych krajach europejskich jest nieporównywalnie większa. Widać to chociażby po ilości sztuk trzody chlewnej, która przypada na gospodarstwo. W Niemczech jest to około tysiąca sztuk, w Danii około 2,5 tys. sztuk na gospodarstwo, a w Polsce około 40 sztuk na gospodarstwo. Rolnicy mogliby produkować trzy-cztery razy więcej, ale nie pozwalają im na to przepisy. Prawo organiczna produkcję do posiadanego areału ziemi. Rolnik może hodować tylko taką liczbę zwierząt, na jaką pozwala mu posiadana ziemia, na której będzie zagospodarowywał gnojowicę. Dopóki jest u nas taki stan prawny, to nie ma obawy, aby ten model gwałtownie rozwijał się w Polsce - mówił w materiale Witold Choiński, prezes Związku Polskie Mięso.

Nad Wisłą najwięcej produkuje się oczywiście drobiu. Jesteśmy w tej chwili europejskim liderem. W 2015 wyprodukowaliśmy ponad 2 mln ton drobiu, w większości kurczaków (ok. 80 procent). W Polsce klatki nie są wykorzystywane do chowu przemysłowego drobiu przeznaczonego na mięso. Ta metoda jest jednak powszechna w produkcji jaj konsumpcyjnych oraz w stadach reprodukcyjnych. W Polsce przemysłowa hodowla kurcząt stanowi 90 procent całej produkcji tych zwierząt.

Antybiotyki przekleństwem hodowli
W wielu hodowlach na świecie stosuje się antybiotyki, aby przyspieszyć wzrost zwierząt. Jest to zjawisko szczególnie powszechne w przypadku drobiu hodowanego w USA. Na szczęście Unia Europejska całkowicie zakazała takich praktyk. - Leki podaje się zwierzętom nie po to, aby leczyć, ale prewencyjnie, by zapobiegać chorobom. Taka praktyka jest wprawdzie zakazana w Unii Europejskiej (w USA jest legalna), ale hodowcy często obchodzą zakaz i dodają niewielkie ilości antybiotyków do pożywienia, żeby zapobiegać chorobom - piszą autorzy artykułu.
Jest to o tyle niebezpieczne, że coraz częściej mówi się, że zjadając karmione antybiotykami zwierzęta ryzykujemy, że bakterie odporne na antybiotyki przeniosą się z mięsa do naszego organizmu. Taką zależność potwierdza WHO, która od kilku lat ostrzega przed "Erą postantybiotykową". W 2011 r. dr Margaret Chan, dyrektor generalny WHO, podczas obchodów Światowego Dnia Zdrowia alarmowała, że może dojść do tego, iż pospolite infekcje znów będą zabijać, bo lekarstwa przestaną działać.

Niższa cena = gorsza jakość
W obszernym materiale na uwagę zasługuje między innymi fragment, który przytacza dane dotyczące składu mięsa z przemysłowej produkcji: "obecnie typowy kurczak z supermarketu zawiera prawie trzykrotnie więcej tłuszczu i o jedną trzecią mniej białka niż typowy kurczak w 1970 r. (...) mięso z kurczaków pochodzących z hodowli przemysłowych zawiera ok. 40 proc. więcej tłuszczu niż białka, zatem kiedy zjemy takie mięso, to więcej tłuszczu nasz organizm przetworzy na tzw. zły cholesterol (...) jaja od fermowych kur mają o 30 proc. mniej cennych kwasów omega-3, które chronią nas przed chorobami układu krążenia".

Jemy coraz więcej mięsa
- Problem zanieczyszczenia środowiska będzie się pogłębiał, bo na świecie rośnie apetyt na mięso. Jego średnie globalne spożycie na początku lat 60. XX wieku wynosiło ok. 23 kg na osobę rocznie, a obecnie jest to ponad 44 kg. Jednak, jak wynika z danych Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO), w bogatych państwach Zachodu wynik jest dużo większy. W krajach UE średnie spożycie mięsa to już ok. 83 kg rocznie na osobę, natomiast przeciętny Amerykanin już w 2009 r. zjadał średnio 120 kg mięsa każdego roku. Gdyby każdy mieszkaniec Ziemi chciał się tak odżywiać, potrzebowalibyśmy czterech-pięciu planet, by wyżywić świat. Według prognoz w 2050 r. na naszej planecie będzie żyło już 9 mld ludzi - czytamy w materiale dziennikarzy TVN.
Polacy pięćdziesiąt lat temu jedli około 46 kilogramów mięsa, dziś ta liczba wzrosła do 86 kg, a więc jest niemal dwa razy większa.

Źródło: TVN24.pl

 

Loading comments...
Wiadomość z kategorii:

Obserwuj nas w Google News 

i czytaj materiały szybciej niż inni

Google Icons 16 512

Dołącz teraz