- Około 800 tysięcy z 1,3 miliona polskich gospodarstw rolnych nie przynosi zysku. Aż pół miliona tych, które korzystają z dopłat, produkuje żywność tylko dla siebie albo...nie produkuje jej wcale – napisała w piątek "Gazeta Wyborcza".
- Rolnik może nie być pewien pogody i wysokości plonów, ale dopłat już tak. Może więc planować inwestycje choćby w oparciu o te pieniądze – czytamy w piątkowym wydaniu Wyborczej. Według Gazety, kłopot jednak w tym, że „dopłaty do rolnictwa nie do końca wspierają rolnictwo", bowiem nie są połączone z produkcją, efektywnością pracy rolnika czy z jej efektami w ogóle.
Jak można wywnioskować z publikacji "GW", wiele gospodarstw nie przetrwałoby, gdyby nie strumień pieniędzy z Brukseli. Wyborcza podaje, że około 800 tys. gospodarstw produkuje żywność na rynek (gospodarstwa towarowe powiązane z rynkiem), ale tylko połowa z nich (około 400 tys. gospodarstw) jest w pełni konkurencyjna bez dopłat unijnych. - Zostaje około 500 tys. rolników, którzy nie sprzedają żywności na rynek w ogóle i produkują tylko na potrzeby własne lub wcale. A dopłaty biorą na przykład na łąki. (…) Dotacje dla rolników spełniają funkcję socjalną na większą skalę, niż można było przewidzieć: wielu właścicieli małych gospodarstw rolnych utrzymuje się po prostu z tych pieniędzy, często zastępują one szybki kredyt obrotowy, a nade wszystko stabilizują rolnicze dochody – czytamy w Wyborczej.
- Ta publikacja Gazety jest manipulacją rzeczywistości na froncie walki ideologicznej, reprezentowanej przez "życzliwe nam media". Przedstawiany jest obraz fałszywy polskiego rolnictwa oraz wykorzystywana jest manipulacja statystyczna, celem zdyskredytowania przed polskim społeczeństwem gospodarstw towarowych, które produkują na rynek. Gospodarstw, które produkują rocznie powyżej 10 tys. euro jest niecałe 300 tysięcy i to jest dramatyczna prawda – czytamy w komentarzu do artykułu Wyborczej autorstwa Krzysztofa Tołwińskiego z Federacji Gospodarstw Rolnych.