Czy Unia nas rozliczy, czy my rozliczymy Unię?

Hanna Krugiełka

Dobrze pamiętam czas, w którym Hymnu Europejskiego uczono w szkołach częściej niż polskiego. Dzieci z dumą i radością przyjmowały nową melodię i nową flagę. Cały polski naród zachłysnął się wtedy unijną integracją, równością, wolnością, siłą wynikającą z europejskiej wspólnoty i był pełen nadziei i wiary w lepsze jutro. Dziś flagi unijne widuję na dokumentach i tablicach, niczym pomniki, przypominające o unijnym kapitale wniesionym w nasze inwestycje. Hymn unijny przebrzmiał. Co nas czeka dalej? Czy jesteśmy pod „unijną okupacją”- jak często słyszę, i musimy się z niej wyzwolić? Czy to koniec dotacji dla Polski z UE i teraz nadszedł czas, abyśmy musieli spłacić je podwójnie? Co dla nas oznacza Brexit?

 

Na samym początku pragnę zaznaczyć, że nie lubię polityki. Napisanie artykułu na temat Unii Europejskiej z uniknięciem wspominania o polityce będzie trudne, aczkolwiek chciałabym oprzeć się tylko na faktach, subiektywnych spostrzeżeniach oraz przekazać kilka własnych myśli i refleksji. Chociaż niełatwo w jednym krótkim tekście przekazać, jakby nie było kilkunastoletnią część historii, poważnych przemian gospodarczych, a także zawrzeć stan obecnych i spróbować zarysować perspektywy, pozwolę sobie na małą próbę.

 

KRÓTKIE PRZYPOMNIENIE FAKTÓW

 

Pamiętam czasy po upadku poprzedniego ustroju. Pamiętam przyjazd do Polski rodziny z Ukrainy. Była zaskoczona dostępnymi u nas towarami z Zachodu. Kawa Jacobs i czekolada Milka, były dla nich takimi produktami, jakie za komuny nam przesyłano w paczkach. Z dumą zabrałam wtedy do kina dalekiego kuzyna na amerykański film. Potem chcieliśmy więcej. Zjednoczona Europa była dla nas (dla mnie) obrazem siły gospodarczej, wzajemnej pomocy, spełnieniem marzeń. Niosła ze sobą nowe możliwości, plany, nadzieje.

 

W czerwcu 2003 roku w naszym kraju odbyło się słynne referendum, w którym Polacy odpowiadali na następujące pytanie: „Czy wyraża Pan/Pani zgodę na przystąpienie Rzeczypospolitej Polskiej do Unii Europejskiej?”. Oczywiście poszłam na nie i ja. Młoda wtedy entuzjastka wszelkich dobrych przemian. Po latach dopiero przyszła refleksja, czy dobrze zagłosowałam.

 

I ten Hymn Unii Europejskiej opisany w Wikipedii: „W 1972 r. Rada Europy postanowiła, że fragment IX symfonii Beethovena zatytułowany „Oda do radości” zostanie jej hymnem. W 1985 r. szefowie państw i rządów UE zadecydowali, że melodia ta będzie oficjalnym hymnem Unii Europejskiej. Melodia - ponieważ utwór ten nie ma słów. Hymn wyraża europejskie ideały wolności, pokoju i solidarności w uniwersalnym języku, jakim jest muzyka”. Od wielu miesięcy nasuwa mi się pytanie o tą wolność.

 

OKUPACJA UNIJNA?

 

Zaraz po wejściu Polski do Unii Europejskiej, Tata powiedział mi, że przeczytał w gazecie, iż w związku z tym akcesem banany będą tańsze niż polskie jabłka. Teraz przy każdych zakupach w markecie przypominam sobie jego słowa. Już od lat dziewięćdziesiątych widać było dosłownie duże zmiany związane z restrukturyzacją rolnictwa i wejściem zagranicznego kapitału. Wyjeżdżając z miasta widziałam znikające pola i pojawiające się na ich miejscu zagraniczne zakłady, hale, sklepy. Było mi przykro i mówiłam wtedy, że „wykupują Polskę”.

 

traktor fendt ceny rolnicze pl

 

Nie można zaprzeczyć, że wejście do Unii dużo nam dało. Pomogło też polskiemu rolnictwu. W gospodarstwach zaczęłam zauważać duże inwestycje, nowoczesne świniarnie i takie maszyny, o których uczono mnie na studiach i w najlepszym razie pokazywano na slajdach, czy prospektach.

 

W mieście też widać nakłady kapitału Unijnego. Pięknie odrestaurowane kamienice, nowe drogi, mosty, tory i przystanki tramwajowe. Oczywiście poza miastem autostrady. Tylko wszędzie tabliczki informujące o dofinansowaniu przez Unię. Mam wrażenie, że w mieście widzę ich więcej niż pomników. Idąc, czy jadąc ulicami wszędzie te tablice. Sama też skorzystałam na funduszach unijnych. Unia pozwoliła mi na podniesienie kwalifikacji i ukończenie ciekawych, praktycznych kursów. Myślę, że to bardzo niewiele pozytywnych, a tak oczywistych, może nawet banalnych pozytywów wstąpienia do Unii Europejskiej. Każdy, szczególnie rolnik, może dopowiedzieć o dotacjach i dopłatach de minimis, a także podać jeszcze więcej całkiem oczywistych i indywidualnych przykładów.

 

Więc skąd „okupacja unijna”. „Okupacja”, o której usłyszałam pierwszy raz od pewnego taksówkarza (jak każdy taksówkarz bardzo interesował się polityką), ma związek ze wszystkimi ograniczeniami wynikającymi z naszej obecności w UE. Od czasu wejścia do Unii było ich wiele. Począwszy od limitów oddawanego mleka, poprzez ograniczenia połowów na Bałtyku i całe mnóstwo innych. Nasza obecność w Unii znaczy też pewne sankcje. Długo by o nich mówić, a jak pisałam chcę uniknąć polityki. Myślę, że nasunie się Państwu wiele przykładów.

 

Wymieniając liczne przykłady pozytywów związanych z naszą obecnością w Unii Europejskiej, prawie zapomniałabym o tak ważnym „zniesieniu granic”. Pomijając sprawy polityczno-gospodarcze nie sposób pominąć możliwości edukacji młodzieży na zagranicznych Uniwersytetach, wszelkich innych form zagranicznej nauki oraz oczywiście nieograniczonych prawie (wydawałoby się) możliwości pracy za godne, podkreślam godne wynagrodzenie. Przytoczę przykład znajomych, którzy wyjechali do jednego z krajów UE. Mają tam pracę, dorobili się domu (czy w naszym kraju stać, młodego pracującego człowieka, na kupno małego mieszkania?), wychowują tam dzieci i... mówią, że każdego dnia czekają na wiadomość o możliwości powrotu do Polski, w której będą mogli liczyć na podobny standard życia.

 

DOBRE BO POLSKIE

 

Ostatnio w sklepie zwróciłam uwagę na cenę cebuli. Byłam zaskoczona, że cebula kosztuje 5 zł za kilogram. „nie jest nawet polska” - zwrócił mi uwagę pan stojący przy kontenerach z warzywami. Po zachłyśnięciu się markami i produktami z zagranicy, zaczęliśmy zwracać uwagę na produkty krajowe. Wybieramy je jak perełki z oceanu wytworów innych producentów. Już dawno padł polski przemysł (najlepszym dla mnie przykładem są marki samochodów), o stanie rolnictwa i przetwórstwa najlepiej wiedzą Czytelnicy.

 

Osobiście opłakuję wszelkie zmiany, które zmuszają mnie do wyszukiwania polskich produktów. Kiedy jestem przeziębiona, wszelkie kurację wspomagam czosnkiem, ale powiem Państwu: kupienie polskiego czosnku (zwłaszcza w sezonach grypowych) w sercu miasta jest bardzo trudne, a czasem, wręcz niemożliwe W codziennym życiu odczuwam brak polskich produktów i zalew tych zagranicznych, zwłaszcza warzyw i owoców. A jeszcze niedawno nawet w najgorszych snach nie myślałam, że będę miała z tym kłopot, lub, że ceny polskich owoców i warzyw będą tak ogromne. Co to wróży dla dzieci i młodzieży? Czy moja Córka za parę lat już nie kupi polskiego czosnku? Czy właśnie to jest „okupacja unijna”?

 

drobne zlotowki ceny rolnicze pl

 

HYMN NARODOWY, JĘZYK I WŁASNA WALUTA

 

Przytoczę (wszystkim zapewne znane) słowa Mikołaja Reja: „A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają!” Już w szkole średniej, bardzo zachęcano mnie do nauki języka angielskiego. „Angielski stanie się niedługo językiem międzynarodowym”- mówiono. Po latach tak się stało. Żyjąc w Polsce, codziennie słyszę rozmowy w tym języku: na ulicy, sklepie, w kawiarniach i środkach lokomocji. Polska młodzież nie ma problemu w komunikacji po angielsku. Ogląda filmy i kanały na Youtube, bez problemu komunikuje się nie tylko ze swoimi rówieśnikami. Wyjeżdżając za granicę nie mamy problemu z zameldowaniem się w hotelu, kupieniem biletu, czy zamówieniem posiłku w restauracji. Nasza znajomość języka angielskiego, sprawdzana jest przez testy w szkołach i podczas rozmów o pracę (o pracę w Polsce, zaznaczam). Rzeczywiście angielski stał się językiem międzynarodowym, może można by powiedzieć unijnym.

 

Wyznacznikami narodowości są dla mnie język, waluta oraz hymn. Można by jeszcze dodać oczywistą flagę narodową, obszar państwa, kulturę oraz inne wyznaczniki. Jednak chciałabym skupić się na tych pierwszych (dla mnie) wartościach. Ewolucja języka polskiego postępuje. Widzą Państwo np. częste zastępowanie w języku pisanym „ą” i „ę” przez „a” i „e”. Poprawna forma brzmi: idę, a niedopuszczalna to ide, podobnie: proszę, a nie: prosze. Nie wspominając już o nagminnie pisanym dziękuje. Język polski stał się również pełen wyrazów pochodzących z języka angielskiego, często nadużywanych, lub używanych bez zrozumienia. Ale to artykuł o Unii Europejskiej, nie o języku. Można sobie jednak zadać pytanie o zatracanie języka. Kiedyś emigranci bardzo kultywowali polskość, tradycje, książki. Teraz dzieci moich znajomych za granicą - często nawet nie mówią w naszym języku.

 

Sprawę hymnu narodowego Polski lepiej już zostawię. Mam jednak nadzieję, że usłyszę go jeszcze chociaż za kilka lat. Natomiast trudno mi przejść obojętnie obok waluty narodowej. Powiem otwarcie: nie jestem za wprowadzeniem w Polsce Euro. Uważam, że dla tożsamości narodowej, ważnym jest utrzymanie rodzimej waluty. Poza tym z dużym bólem przeszłam przez denominację w 1995 r. Wiem, że to śmieszne, ale do teraz większe sumy przeliczam „na stare pieniądze”. Aspekt praktyczny to kolejny argument, który wysuwam, apelując o utrzymanie Złotego. Nie chcę do końca życia męczyć się z przeliczaniem na Euro.

 

Jestem Polką. Chcę mówić w ojczystym języku, mieć własną walutę. Śpiewać polskiego hymnu nie muszę, bo strasznie fałszuję, ale jest dla mnie ważne żebym mogła posłuchać jak śpiewają go inni. Chcę z dumą pokazywać dzieciom i wnukom jak wyglądały stare polskie monety i banknoty. Chcę płacić złotówkami, na które pracowałam całe życie, pracowali na nie też moi Rodzice i Dziadkowie.

 

Na koniec chciałam napisać jeszcze o Brexicie i o innych zmianach, ale o nich dowiadują się Państwo na bieżąco z innych źródeł. Możemy cieszyć się z inwestycji i innych oczywistych korzyści, które przyniosło nam wejście do Unii Europejskiej. Możemy boleć nad nieprawidłowościami i koniecznością zwrotu do unijnej kasy środków z rozwiązanych umów oraz innych źródeł. Jednak faktem jest, że Polska jest jednym z największych beneficjentów unijnego budżetu. Na lata 2014-2020 Polska dostała najwięcej środków z Unii Europejskiej w historii. Jednak co będzie dalej? Myśląc prosto, wyłączenie z unijnego budżetu kraju rozwiniętego gospodarczo to nic dobrego dla pozostałych jej członków. Przyłączenie kolejnych, to dofinansowania dla nich, płynące ze wspólnego budżetu. Czas pokaże jak będzie wyglądała nasza gospodarka, w tym rolnictwo, bez unijnych dotacji. Czy rodzime firmy i gospodarstwa będą w stanie funkcjonować bez zastrzyków z unijnego kapitału? Na jakim poziomie? Zobaczymy.

Hanna Krugiełka
Autor: Hanna Krugiełka
Hanna Krugiełka - absolwentka Akademii Rolniczej w Poznaniu, kilkuletni pracownik jednostek państwowych związanych z rolnictwem. Entuzjastka rolnictwa ekologicznego, miłośniczka przyrody. Pasjonatka sztuki słowa i praktykująca ją w różnych dziedzinach..

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.   Wszystkie artykuły autora
Najnowsze artykuły autora:

Loading comments...
Wiadomość z kategorii:

Obserwuj nas w Google News 

i czytaj materiały szybciej niż inni

Google Icons 16 512

Dołącz teraz