Polskie mięso wołowe nie będzie już poddawane dodatkowym badaniom na obecność salmonelli. Czeska Państwowa Administracja Weterynaryjna (WCB) zniosła wczoraj nadzwyczajne środki weterynaryjne. To wynik tego, iż Polska udzieliła Komisji Europejskiej i Republice Czeskiej gwarancji, że zrobiła wszystko, co w jej mocy, aby zapobiec wprowadzaniu na rynek mięsa z bydła poddanego nielegalnemu ubojowi. Jak zapowiada czeskie ministerstwo rolnictwa, kontrole importowanej żywności będą nadal intensywne.
- Oceniliśmy informacje, które Polska przesłała nam za wystarczające. Dlatego postanowiliśmy zakończyć nadzwyczajne środki weterynaryjne. Lekarze weterynarii będą nadal koncentrować się na kontrolowaniu „ryzykownej żywności”, zwłaszcza drobiu i wołowiny. Ochrona zdrowia konsumentów jest dla mnie najwyższym priorytetem - powiedział minister rolnictwa Miroslav Toman.
Inspektorzy Państwowej Administracji Weterynaryjnej (SVS) i Czeski Urząd Kontroli Żywności i Rolnictwa będą nadal intensywnie kontrolować importowane mięso, nie tylko z Polski, ale także z innych krajów. - Ponadto obowiązkiem ustawodawczym pozostaje zgłoszenie odbioru żywności pochodzenia zwierzęcego z innego państwa członkowskiego z 24-godzinnym wyprzedzeniem. Inspektorzy weterynaryjni będą nadal pobierać próbki mięsa oraz we współpracy z policją i celnikami, kontrolować pojazdy transportu żywności na drogach - powiedział Zbyněk Semerád, dyrektor generalny SVS.
Polska poinformowała w poniedziałek, że w ciągu jednego miesiąca 305 lekarzy weterynarii sprawdziło 227 rzeźni. Sprawdzono też 1241podmiotów handlujących zwierzętami, 787 przewoźników zwierząt i 85 gospodarstw.