Poszukiwacz? Nie tylko na polu

Hanna Krugiełka

W styczniu na stronach naszego portalu pojawił się materiał dziennikarski na temat tzw. detektorystów. Spotkał się z bardzo dużym zainteresowaniem rozmaitych środowisk, mniej lub bardziej powiązanych z tą grupą ludzi.

Biorąc pod uwagę powyższe warto poruszyć temat nowelizacji ustawy o ochronie zabytków, która próbuje regulować kwestię tzw. „poszukiwań skarbów”, nie tylko z wykorzystaniem detektorów metali, ale także inne sprawy związane z utrzymaniem nieruchomości, a także szeroko rozumianym prawem własności.

Należy zadać sobie pytanie – czego szuka się za pomocą detektorów metali i nie tylko, oraz jakie te działania mogą mieć obecnie konsekwencje.

Warto wspomnieć, że w Polsce nie ma zakazu posiadania i używania detektorów metali i wbrew rozmaitym hipotezom, bycie właścicielem tego typu urządzeń, nie wymaga jakiegokolwiek zezwolenia.

Innymi słowy – posługiwać się można wykrywaczem do woli, kontrowersje zaczynają się dopiero z chwilą znalezienia czegokolwiek. Zresztą obecna nowelizacja z 22 czerwca 2017 roku konstruuje Ustawę o Ochronie Zabytków i Opiece nad Zabytkami w taki sposób, że każdy z nas znajdując we własnej piwnicy „porzucony” przez przodka album ze zdjęciami staje się obiektem dociekań, czy znaleziony przedmiot jest zabytkiem, czy postąpiliśmy zgodnie z przepisami oraz czy mamy prawo do jego posiadania.

W pierwszej kolejności należy przedstawić co mówi obecnie ustawa:

Zgodnie z art. 109c ustawy z 22.06.2017 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami (Dz. U. Z 2017 r. poz. 1595): Kto bez pozwolenia albo wbrew warunkom pozwolenia poszukuje ukrytych lub porzuconych zabytków, w tym przy użyciu wszelkiego rodzaju urządzeń elektronicznych i technicznych oraz sprzętu do nurkowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

Dla jego zaistnienia konieczne jest więc spełnienie następujących warunków:

  1. poszukiwanie ukrytych lub porzuconych zabytków, w tym przy użyciu:
    1. wszelkiego rodzaju urządzeń elektronicznych i technicznych
    2. sprzętu do nurkowania;
  2. bez pozwolenia albo wbrew warunkom pozwolenia – chodzi tu oczywiście o pozwolenie, o którym mowa w art. 36 ust. 1 pkt 12 i ust. 2 ustawy.

 

Ustęp 12. art.36 ustawy mówi, że: poszukiwanie ukrytych lub porzuconych zabytków ruchomych, w tym zabytków archeologicznych, przy użyciu wszelkiego rodzaju urządzeń elektronicznych i technicznych oraz sprzętu do nurkowania wymaga pozwolenia wojewódzkiego konserwatora zabytków.

Pozostaje jeszcze pytanie czym jest zabytek i zabytek archeologiczny.

Zgodnie z art. 3 ust. 1 zabytek – nieruchomość lub rzecz ruchomą, ich części lub zespoły, będące dziełem człowieka lub związane z jego działalnością i stanowiące świadectwo minionej epoki bądź zdarzenia, których zachowanie leży w interesie społecznym ze względu na posiadaną wartość historyczną, artystyczną lub naukową;

Ustawa także dzieli zabytki w następujący sposób:

1) zabytek nieruchomy – nieruchomość, jej część lub zespół nieruchomości, o których mowa w pkt 1;

2) zabytek ruchomy – rzecz ruchomą, jej część lub zespół rzeczy ruchomych, o których mowa w pkt 1;

3) zabytek archeologiczny – zabytek nieruchomy, będący powierzchniową, podziemną lub podwodną pozostałością egzystencji i działalności człowieka, złożoną z nawarstwień kulturowych i znajdujących się w nich wytworów bądź ich śladów albo zabytek ruchomy, będący tym wytworem;

Jak to zostało opisane na portalu eporady24.pl : (https://www.eporady24.pl/poszukiwanie_zabytkow_w_ziemi_za_pomoca_wykrywacza_metali_czy_potrzebne_jest_zezwolenie,pytania,8,31,2011.html,pytania,8,31,2011.html)

„…Podstawową cechą zabytku jest to, że musi on posiadać wartość, przy czym nie chodzi tu o wartość w sensie ekonomicznym (pieniężnym), ale wartość historyczną, artystyczną lub naukową. Nie będzie więc zabytkiem porzucony samochód (chyba że jest to np. wrak samochodu sprzed 90 lat), telewizor czy po prostu zwykłe rupiecie…”

Ale czy na pewno? Okazuje się, że pojęcie „rupiecia” jest bardzo uznaniowe. Doskonale wszystkim wiadomo, że to co niektórzy uważają za „rupiecie”, dla znawców tematu może być „przedmiotem o wyjątkowej wartości”, czy wręcz „zabytkiem”. Przykładowo na takiej zasadzie działa rynek antykwaryczny, gdzie kupuje się potencjalnie bezużyteczne „rupiecie”, a następnie odsprzedaje amatorom „staroci”.

 

Wracając do kwestii albumu ze zdjęciami, odnalezionego w piwnicy:

  1. Niewątpliwie taki przedmiot został porzucony przez właściciela, gdyż w przeciwnym razie nie zalegałby w niekorzystnych warunkach piwnicznych.
  2. Jest rzeczą ruchomą będącą dziełem człowieka i zdecydowanie stanowi świadectwo minionych czasów.
  3. Posiada wartość historyczną, a być może artystyczną lub naukową – zależy od uznania organu posługującego się ustawą przy ocenie znaleziska i znalazcy.
  4. Należy podkreślić, że album był poszukiwany przy użyciu urządzeń technicznych, z chwilą włączenia przez szukajacego światła w piwnicy – nikt nie zaprzeczy, że instalacja elektryczna wraz z dobrodziejstwem dostarczenia energii elektrycznej, zamienionej na światło jest urządzeniem technicznym, które umożliwiło odnalezienie porzuconego albumu.

Jak się okazuje, nie ma to większego znaczenia, czy odnaleziony przedmiot leżał na terenie będącym naszą własnością, czy też nie.

 

Podobnie ma się sytuacja z np.: wrakiem motocykla pozostawionym gdzieś w starym chlewiku, częściami po starych maszynach rolniczych porzuconych na skraju posesji pod stodołą, resztkami telewizora z początków rozwoju telewizji w Polsce (lata 1953 – 1957), etc.

Ich domniemana „wartość historyczna”, fakt bycia „świadectwem minionych czasów” z góry narzuca problemy. Ponadto wykorzystanie do ich odnalezienia urządzeń elektronicznych i technicznych, niekoniecznie będących wykrywaczami metali, a np.: latarką, samochodem, telefonem, nawet drągiem, użytym do podważenia przedmiotu wrośniętego w ziemię, tylko może potęgować problemy znalazcy w świetle znowelizowanej ustawy.

 

Wisienką na torcie obowiązującej Ustawy o ochronie zabytków i Opiece nad zabytkami jest to, że właściciel znajdując cokolwiek w ramach przeszukania jakiegoś obszaru – piwnicy, chlewika, komórki, itp., w przypadku wyjątkowo skrupulatnych służb konserwatorskich może odpowiadać karnie za niedostosowanie się do wymogów Rozporządzenia Ministra Kultury (z 22.06.2017 r. w sprawie prowadzenia prac konserwatorskich, restauratorskich, robót budowlanych, badań konserwatorskich i architektonicznych, a także innych działań przy zabytku wpisanym do rejestru zabytków oraz badań archeologicznych i poszukiwań ukrytych lub porzuconych zabytków ruchomych (Dz. U. z 2017 r., poz. 1265). Przypadek ten może zaistnieć poprzez zaniechanie wystąpienia do stosownej jednostki Urzędu Konserwatora Zabytków o pozwolenie na poszukiwanie zabytków, do której należy: dołączyć mapkę geodezyjną terenu poszukiwań oraz własną zgodę na przeszukanie terenu, uiścić opłatę w wysokości 82 zł, odczekać do 2 miesięcy na decyzję WKZ, a także zorganizować we własnym zakresie uprawnionego archeologa, który będzie nadzorował przeszukanie piwnicy właściciela, chlewika lub komórki, pobierając honorarium – średnio 300 – 500 zł za dzień pracy.

Należy mieć także na uwadze fakt, że do dnia wejścia nowelizacji do ustawy wprowadzonej przez obecny rząd, w poprzednim rozporządzeniu Ministra Kultury Poz. 1579, z dnia 9 czerwca 2004r, § 1,pkt.4 określony był tryb i sposób wydawania pozwoleń (...) na prowadzenie (...) poszukiwań ukrytych lub porzuconych zabytków ruchomych w zabytkach wpisanych do rejestru zabytków przy użyciu wszelkiego rodzaju urządzeń elektronicznych i technicznych oraz sprzętu do nurkowania, zwanych dalej „poszukiwaniem ukrytych lub porzuconych zabytków”.

Czyli dopuszczalne było poszukiwanie czegoś, co można było uznać za zabytek na terenach niebędących zabytkami wpisanymi do rejestru zabytków.

 

W nowym rozporządzeniu z dnia 22 czerwca 2017 roku usunięta została fraza ”w zabytkach wpisanych do rejestru zabytków”, co ograniczyło prawa do poszukiwań detektorystom i ograniczyło prawa własności. Innymi słowy prawo do decydowania o nieruchomości, która nie figuruje w rejestrze zabytków zostaje „zawłaszczone” przez Konserwatora Zabytków, wbrew woli właściciela. Mówiąc prościej – np. posiadacz działki, niebędącej zabytkiem wpisanym do rejestru zabytków zostaje pozbawiony prawa użytkowania jej z zgodnie z własną wolą, a zarazem decydowania o niej.

Zresztą nie tylko rzeczy znalezionych sprawa się tyczy – znany jest przypadek człowieka, który za pozwoleniem WKZ zajmował się hobbystycznym poszukiwaniem przedmiotów porzuconych bądź ukrytych, a któremu w ram prac wyjaśniających skonfiskowano porcelanę rodową.

https://www.youtube.com/watch?v=qIA2zE5me74

 

Reasumując:

- Brak jasnej definicji „zabytku”, gdzie jednym z najistotniejszych parametrów są ramy czasowe, dowolność interpretacji ustawy i praktycznie wszystkich jej punktów dotyczących nie tylko poszukiwań. Brak jasnych regulacji w zakresie rzekomych poszukiwań powodują nie tylko nieścisłości, ale godzą też w konstytucyjne prawo właściciela terenu do dysponowania jego własnością.

- Brak jest przejrzystej definicji „epoki”, „zdarzenia” oraz „interesu społecznego” w opisie „zabytku”, który znajduje się w ustawie o ochronie zabytków.

Obecne opisy, które nie są precyzyjnymi definicjami godzą w m.in. w hobbystę-poszukiwacza, zbieracza staroci, czy właściciela nieruchomości.

 

Odrębną sprawą staje się narzucanie posiadaczom nieruchomości nadzorów archeologicznych, czy też kosztownych badań archeologicznych, oczywiście na koszt właściciela.

To jest kolejny argument mówiący o „zawłaszczeniu” przez państwo prawa do decydowania o własności.

A jeśli nawet założyć wariant ponoszenia kosztów takich badań na wniosek Urzędu Konserwatora Zabytków, to dlaczego odbiera się prawo do dysponowania znalezionymi przedmiotami, kwalifikowanymi jako zabytki? W takim przypadku rzekoma „własność” przestaje być własnością, a staje się uciążliwym „lennem”, w ramach którego jego posiadacz ma prawo uiszczać podatki.

Należy zauważyć, że przedmioty znalezione w miejscu stanowiącym rzekomą własność, w ramach badań czy nadzoru archeologicznego, które mają istotne znaczenie dla dziedzictwa narodowego, powinny stanowić własność państwa, ale za rekompensatą finansową dla właściciela nieruchomości do wartości znalezionych przedmiotów.

W przeciwnym razie prawo własności staje się wyłącznie fikcją.

Kolejni rządzący w Państwie Polskim po 1989 roku nad wyraz chętnie i głośno starają się nawiązywać do tradycji II Rzeczypospolitej. Jednak w okresie międzywojennym na terenie Polski coś co zostało zakwalifikowane jako „skarb”, czy „zabytek”, w przypadku znalezienia stanowiło wspólną własność znalazcy i/lub właściciela terenu, na którym dokonano odkrycia. Państwo miało oczywiście prawo do odkupienia znaleziska.

 

Dalsza analiza poruszanych problemów w kolejnym artykule.

Hanna Krugiełka
Autor: Hanna Krugiełka
Hanna Krugiełka - absolwentka Akademii Rolniczej w Poznaniu, kilkuletni pracownik jednostek państwowych związanych z rolnictwem. Entuzjastka rolnictwa ekologicznego, miłośniczka przyrody. Pasjonatka sztuki słowa i praktykująca ją w różnych dziedzinach..

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.   Wszystkie artykuły autora
Najnowsze artykuły autora:

Loading comments...
Wiadomość z kategorii:

Obserwuj nas w Google News 

i czytaj materiały szybciej niż inni

Google Icons 16 512

Dołącz teraz