Główni płatnicy Unii Europejskiej nie są zainteresowani powiększeniem składek i wyrównaniem dopłat dla rolników. - Niemcy i Francja, ale również Holandia, która to wspiera, Belgia, mają dobre rolnictwo, duże, nadwyżkowe, z dużą produkcją, więc nie chcą konkurencji z naszej części Europy – stwierdził dzisiaj minister rolnictwa, Jan Krzysztof Ardanowski. Szef resortu dodał, że w sprawach, które w jakikolwiek sposób naruszają interes głównych unijnych graczy, o solidarności europejskiej można zapomnieć.
Dzisiaj rano gościem „Sygnałów dnia” w radiowej Jedynce był minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski. Audycja rozpoczęła się od przypomnienia ministrowi, iż Koalicja Europejska wczoraj zaprezentowała swoje postulaty i hasła, z którymi będzie szła do wyborów europejskich, a wśród nich jest propozycja ujednolicenia dopłat dla rolników. Wg prezesa PSL, Koalicja Europejska jest zdolna do tego, żeby wyrównać dopłaty do rolnictwa polskiego do tego poziomu, który dostają rolnicy na Zachodzie.
- Traktuję to jako ewentualne wsparcie naszych negocjacji – stwierdził minister Jan Krzysztof Ardanowski. - One idą dobrze, komisarz Hogan, ten najważniejszy polityk rolny, przyjeżdża do Warszawy dość często, spotykał się również w cztery oczy kilkakrotnie z premierem Morawieckim. Przede wszystkim jest zaproponowany dużo mniejszy budżet rolny i najpierw trzeba walczyć o zwiększenie wydatków na rolnictwo, a dopiero potem zastanawiać się, czy dzielić na pierwszy czy na drugi filar. Natomiast ta deklaracja, że oni potrafią, trochę mnie nie chcę powiedzieć śmieszy, tylko że mieli taką okazję, bo kiedy w 2013 roku przy dużo większym budżecie, ogromnym budżecie rolnym negocjowali dopłaty bezpośrednie, zgodzili się wtedy w dalszym ciągu na niższe dopłaty, dyskryminujące, więc teraz to jest tylko i wyłącznie hasło takie, którego nikt nigdy nie powie „sprawdzam”, raczej chęć pokazania, że my istniejemy, halo, to jesteśmy, zwróćcie na nas uwagę. Platforma i PSL sprawując niepodzielnie rządy, mając również, jak twierdzą, silne wsparcie w Unii Europejskiej, mogli wywalczyć te dopłaty w 2013 roku, czyli na ten okres, który w tej chwili trwa, dużo wyższe, wtedy sobie nie poradzili. Teraz twardo walczymy, szukamy koalicjantów. Idzie to, jak sądzę, dobrze, bo wiele krajów podziela nasze zdanie, że z małym budżetem rolnym nie da rady zrealizować tych wszystkich oczekiwań, jakie społeczeństwo stawia wsi i rolnictwu, i wiele krajów tę naszą argumentację podziela. My zresztą mówimy ustami pana premiera, że jeżeli w Unii Europejskiej brakuje pieniędzy, bo Brexit odprowadza około 12 miliardów euro rocznie, ale również pojawiły się nowe, często na żądanie czy z własnej głupoty problemy w Unii Europejskiej, kwestia wydatków na imigrantów, na granice, to jeżeli nie będzie pieniędzy w budżecie, to niech kraje członkowskie, i Polska jest na to gotowa, zwiększą nieco składkę członkowską i wtedy na duży budżet rolny, ten bardzo potrzebny rolnictwu europejskiemu, nie tylko naszemu, starczy – uważa szef polskiego rolnictwa.
Prowadząca rozmowę zasugerowała, że nie ma w Unii zgody tych najważniejszych graczy na to, żeby te dopłaty wyrównać. - Prawdą jest to, że główne kraje-płatnicy – Niemcy, Francja – nie są zainteresowane zwiększaniem składek, dopłacaniem do rolnictwa w naszej części Europy. Nawet pojawił się taki głos, że skoro żywności w Europie jest pod dostatkiem, jeżeli wieś ma się w miarę dobrze, ludzie chcą mieszkać na wsi, są inwestycje, jakość życia jest nie gorsza niż w mieście, przynajmniej w Europie Zachodniej, to po co dopłacać do rolnictwa? My mówimy, że rolnictwa trzeba wspierać, bo jest to bezpieczeństwo żywnościowe, jest to suwerenność Polski, ale również i Europy. Ale jednocześnie my korzystamy o wiele krócej z tych form wsparcia na obszary wiejskie w ramach polityki spójności czy drugiego filara wspólnej polityki rolnej, w związku z tym oczekujemy, żeby dalej to wsparcie utrzymywać. Ale to racja, że ci główni gracze nie bardzo się kwapią do tego, żeby szerzej swój trzos otworzyć – przyznał Ardanowski.
Dalej padło stwierdzenie prowadzącej audycję, że wtedy, kiedy jest naruszany podstawowy interes Niemiec i Francji, to nie ma znaczenia solidarność europejska, nie mają znaczenia ideały Unii Europejskiej, takie jak chociażby wolna konkurencja i liczy się jedno: twardy interes narodowy. Dlatego Francuzi i Niemcy nie są zainteresowani zmianami, które będą niezgodne z interesem ich rolników. - Niemcy i Francja, ale również Holandia, która to wspiera, Belgia, mają dobre rolnictwo, duże, nadwyżkowe, z dużą produkcją, więc nie chcą konkurencji z naszej części Europy. A my sobie radzimy dobrze, sprzedajemy coraz więcej. Mamy trochę niższe koszty, w związku z tym trochę taniej możemy sprzedać. Różnica jest niewielka, ale jeszcze trochę nasza żywność jest tańsza. Więc podobnie jak z tą dyrektywą transportową, gdzie pokazano figę, że tak powiem, innym krajom europejskim: „Nasze jest najważniejsze”. Mają zarobić firmy transportowe francuskie i niemieckie, a firmy polskie, litewskie, te, które się wyspecjalizowały... „A co to nas obchodzi”. To dotyczy również bezpieczeństwa energetycznego, gazowego. Co z tego, że nasza część Europy jest ogrywana, jest oszukiwana? To teraz dla interesu Niemiec i Rosji będzie budowany Nord Stream 2. Tak, to pokazuje brak solidarności europejskiej – mówił na antenie radiowej Jedynki, minister rolnictwa.