- Drugie ognisko ASF w tym roku wykryte. Do likwidacji idzie gospodarstwo w Wielkopolsce, w gminie Krzywiń. Rok temu była taka sama sytuacja. Co zrobili przez rok politycy? – pyta Agro Unia i snuje gorzką refleksją na temat zwalczania ASF w Polsce.
- Kowalczyk szumnie zapowiadał liczenie dzików i nic z tego. Mądre głowy wyznaczyły limity na papierze. Na papierze to zostało. A my przeżywamy kolejne tragedie. Kilka miesięcy temu powołano nowego speca od ASF – to Lech Kołakowski, który sprzedał się za stanowisko. Miał odbudować pogłowie trzody chlewnej, a każdego dnia kolejne gospodarstwa są zamykane – czytamy w mediach społecznościowych Agro Unii.
- ASF to bomba atomowa dla regionu, ceny lecą w dół, zabijane są zdrowe świnie, blokowane są gospodarstwa. A tak naprawdę doprowadza do tego nieudolność polityków w połączeniu z nadgorliwością urzędników w terenie. Potrafią się przyczepić do tego, że płot jest za niski, że okno bez klamki nie ma krat, że mata dezynfekcyjna jest za sucha. A tak naprawdę sami mogą chorobę przenosić na butach. Co to oznacza dla konsumentów? Jeszcze mniej polskiego schabowego, importowany towar, niekontrolowane ceny. Kolejne garnitury na stanowiskach się zmieniają, a dane na dziś przerażają. Przez 20 lat zniknęło z Polski 700 tysięcy gospodarstw hodujących świnie. Najwięcej za rządów PiS-u. Podziękujmy politykom – zauważa Agro Unia.