Niestety, ale mamy prawdopodobnie pierwsze ognisko ASF w tym roku. Choroba dotknęła duże gospodarstwo w woj. lubuskim, które należy do rolnika utrzymującego 2000 loch. - Upada mit, że wirus panoszy się tylko w małych gospodarstwach, gdzie być może nie są spełnione jakieś warunki bioasekuracji. Powrót choroby nastąpił o 10 dni wcześniej niż w ubiegłym roku – informuje Michał Kołodziejczak z Agro Unii.
- Przy 2 tys. loch, to gospodarstwo hoduje ponad 70 tys. prosiąt rocznie. To jest ogromny dramat i porażka dla polskiego ministra. Po takim ognisku ASF, kiedy nie było nic robione całą zimę i całą jesień, kiedy zmienił się minister, powinniśmy usłyszeć tylko jedną informację: do dymisji minister rolnictwa, bo to jest wynik jego nieróbstwa i do dymisji podaje się główny lekarz weterynarii, bo on też nic nie zrobił. Pierwsze tegoroczne ognisko wystąpiło o 10 dni wcześniej, niżeli pierwsze ognisko w 2020 r. Takie ogniska to ogromne straty nie tylko dla hodowców, ale i dla dostawców pasz, zboża i wszystkich innych towarów koniecznych potrzebnych do tego gospodarstwa. To skutkuje falą bankructw, a konsekwencje tego poniesiemy my wszyscy. Hodowcy nie będą długo cieszyć się wyższymi cenami świń. Polska znowu będzie czerwoną plama na mapie całego świata, gdzie ASF jest w natarciu od siedmiu lat. Prawo i Sprawiedliwość, a wcześniej Platforma Obywatelska i PSL nie poradzili sobie z wirusem ani trochę – komentował na gorąco Michał Kołodziejczak, Czekamy na oficjalny komunikat Głównego Lekarza Weterynarii w tej sprawie.