Jak chcą to potrafią. Pod Słupskiem wszystkie dziki zostaną odłowione lub zastrzelone

Redakcja

Bardzo opornie przebiega w Polsce odstrzał dzików w ramach walki z ASF. Mimo wprowadzonej specustawy, działania zmierzające do ochrony polskiej hodowli trzody chlewnej idą ślamazarnie, a winą to raz obarcza się urzędników, a innym razem myśliwych. W Polsce jest jednak przykład na to, że urzędnicy mogą w temacie odstrzału zwierzyny zagrażającej krajowej gospodarce działać sprawnie i błyskawicznie. Niestety nie chodzi o skuteczną walkę z wirusem afrykańskiego pomoru świń, lecz o ochronę bazy wojskowej, w której stacjonuje amerykańskie wojsko.

 

Cała baza wojskowa w Redzikowie pod Słupskiem zlokalizowana jest na ok. 600 hektarach zalesionego terenu, z czego ok. 200 hektarów jest we władaniu wojsk amerykańskich, które stawiają tam tarczę antyrakietową. M.in. przez nieszczelność ogrodzenia na teren jednostki wojskowej w Redzikowie dostają się jelenie, sarny, dziki oraz lisy. Przyjęta w zeszłym tygodniu uchwała Sejmiku Pomorskiego umożliwi odłów, a gdy ten będzie niemożliwy, odstrzał zwierząt.

 

Według inwentaryzacji ze stycznia 2020 r. na terenie bazy utkwiły 53 dziki, 19 jeleni, 24 sarny, 10 lisów, 26 zajęcy, 8 borsuków, 6 jenotów, 4 kuny i 2 tchórze. - W koncepcji rozbudowy kompleksu znajduje się budowa lądowiska, co będzie wymagało konieczności zapewnienia bezpieczeństwa lotów i ruchu lotniczego. Ponadto zwierzyna dokonuje dewastacji ogrodzenia wyposażonego w niezwykle kosztowne systemy elektroniczne. Przerwa w działaniu systemów ochrony obwodnicy generuje dodatkowe koszty wystawienia patroli oraz pilnej naprawy ogrodzenia, a także ponownej adaptacji systemu - czytamy w stanowisku wojskowego Rejonowego Zarządu Infrastruktury w Gdyni.

 

Jak podaje Gazeta Pomorska, w związku z tym baza zawnioskowała do Urzędu Marszałkowskiego nie tylko o odłów lub odstrzał, ale również zniesienie limitów ilościowych, po to, by w przyszłości nie musieć starać się o kolejne zezwolenia. - Przede wszystkim chodzi o dziki, dla których nie jest problemem przedostanie się przez przęsła ogrodzenia – informował cytowany przez Gazetę Pomorską Wojciech Żmijewski z Rejonowego Zarządu Infrastruktury w Gdyni. - Strona amerykańska chciałaby, żeby problemu zwierzyny nie było. Przede wszystkim ze względu na zagrożenie bezpieczeństwa ludzi i mienia oraz z uwagi na to, że jeszcze w 2020 r. tarcza antyrakietowa może ruszyć. Proszę sobie wyobrazić, że kuna jest w stanie zniszczyć sprzęt wojskowy przegryzając kable – mówił Żmijewski. Strona wojskowa argumentowała, iż zwierzęta niszczą inteligentne i naszpikowane elektroniką ogrodzenie, którego wymiana jest niezwykle kosztowna. Jeden panel płotu z czujnikami ruchu, kamerami i światłowodem kosztuje około 10 tysięcy dolarów.

 

Radio Koszalin informuje, że wojsko wynajmie specjalistów, którzy na początek otwierając bramy będą chcieli wypłoszyć dziką zwierzynę z terenu bazy. Jeśli to będzie niemożliwe pozostanie odstrzał. Wojskowi zapewniają, że to ostateczność, ale jednocześnie przyznają, że zwierzęta wypłoszyć trudno, bo przyzwyczaiły się do hałasu na trwającej od czterech lat budowie amerykańskiej bazy w Redzikowie.

 

Źródło: Gazeta Pomorska/Wirtualna Polska/Radio Koszalin 

Loading comments...
Wiadomość z kategorii:

Obserwuj nas w Google News 

i czytaj materiały szybciej niż inni

Google Icons 16 512

Dołącz teraz