Niemcy zakupili ogrodzenia, wykorzystują drony, na nogi postawiono myśliwych i zaangażowano psy tropiące. Za Odrą nie mają już wątpliwości, że wirus niebawem dosięgnie również ich kraj. - Nie chodzi już o to, czy ASF dotrze do Niemiec, ale kiedy! Wirus może przetrwać w błocie, na kołach pojazdów nawet przez 100 dni - powiedział Torsten Reinwald, rzecznik Niemieckiej Federacji Łowieckiej w wywiadzie dla AFP.
Afrykański pomór świń robi śmiało kroczy na zachód i jest już blisko Niemiec. Odkrycie padłego dzika zainfekowanego wirusem w odległości prawie 40 kilometrów od granicy z Polską spowodowało, że władze niemieckie zaczęły odczuwać niepokój. - Nie chodzi już o to, czy ASF dotrze do Niemiec, ale kiedy! Wirus może przetrwać w błocie na kołach pojazdów nawet przez 100 dni - powiedział Torsten Reinwald, rzecznik Niemieckiej Federacji Łowieckiej w wywiadzie dla AFP, dodając, że myśliwi są gotowi na odstrzał dzików.
Kilka niemieckich regionów używa obecnie różnych metod do wykrywania wirusa w środowiksu, a specjalna jednostka złożona z sześciu psów, utworzona w celu znalezienia martwych i chorych dzików, stacjonuje w Sarre, niedaleko Francji. W Saksonii, graniczącej z Polską, myśliwi, weterynarze i ratownicy są szkoleni w zakresie praktycznych działań w terenie. Używając dronów i kamer na podczerwień, symulują wybuchy infekcji i jak sobie z nimi poradzić.
Meklemburgia-Pomorze Przednie uposażyło się w mobilne ogrodzenie elektryczne o długości 50 km. Koszt tego urządzenia to 50 000 EUR. Od początku tego miesiąca w Brandenburgii wzrosło wynagrodzenie za zgłaszanie i badanie tusz dzików. Kiedyś było to 30 euro i zostało podwyższone do 50 euro.
- Prawdopodobieństwo przekroczenia granicy niemieckiej przez zainfekowanego dzika jest bardzo wysokie. Do transmisji wirusa może przyczynić się też działalność człowieka - stwierdziła Sandra Blome, dyrektor krajowych laboratoriów zajmujących się pomorem świń w Instytucie Friedricha-Loefflera.
Dzisiejsza publikacja Agrarheute pokazuje, iż Niemcy coraz bardziej obawiają się zawleczenia wirusa do tamtejszych chlewni. Jak pisze portal, już w ubiegłym roku Sekretarz Generalny Niemieckiego Stowarzyszenia Rolników (DBV), Bernhard Krüsken, zwrócił uwagę na ogromne konsekwencje wybuchu epidemii w Niemczech. Wystąpienie wirusa za Odrą nazwał „katastrofą gospodarczą”, szacowaną na dziesiątki miliardów euro strat.