Służby specjalne badają skąd ASF wziął się na zachodzie Polski

Redakcja

- Nie wiadomo jak ASF dostał się do woj. lubuskiego. Skierowałem do premiera pismo żeby służby specjalne to wyjaśniły. Są prowadzone badania DNA wirusa tych dzików – informuje minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski.

 

- ASF w Lubuskiem wziął nas z zaskoczenia. Spodziewałem się presji ze wschodu na zachód, ale nie aż tak. Na wschodzie powstrzymywanie kolejnych ognisk w miarę się udaje, bo w zeszłym roku mieliśmy tych ognisk ok. 110 a teraz jest 48. A więc spadek jest. Rolnicy przestali bagatelizować sprawę bioasekuracji. Wcześniej, szczególnie te mniejsze gospodarstwa, nie przywiązywały do tego wagi – zauważa minister Jan Krzysztof Ardanowski, który był dzisiaj gościem programu „Money. To się liczy”.

 

- Nie wiadomo jak ASF dostał się do woj. lubuskiego. Skierowałem do premiera pismo żeby służby specjalne to wyjaśniły. Są prowadzone badania DNA wirusa tych dzików. To metoda, która pozwala stwierdzić z jakiej części świata ten wirus pochodzi. Musiało to być przewleczone przez ludzi. W Czechach było jedno ognisko i Czesi twierdzą, że to pracownicy z Ukrainy, którzy przyjeżdżają ze swoim mięsem, z wędlinami w słoikach, słoniną, przynieśli tę chorobę. W Lubuskiem jest wielu Ukraińców zatrudnionych w leśnictwie i rolnictwie. To parędziesiąt tysięcy ludzi. Na razie wiemy, że są to zwierzęta z grupy dzików, które pięć lat temu pojawiły się przy białoruskiej granicy. Także teoria o tym, że ktoś podrzucił jest mało realna. Niezależnie skąd ten dzik pochodzi, trzeba walczyć z chorobą. Na razie wirus jest na małym terenie. Na wschodzie kraju ASF rozciąga się już na ogromnym obszarze i tam już żadne grodzenie nie pomoże. W Lubuskiem mamy do czynienia z terenem o średnicy kilku kilometrów, który został ogrodzony. W ciągu kilku dni postawiono 36 km płotu. To koszty liczone w milionach złotych. Później dołożono kolejny odcinek ogrodzenia o długości 15 km, a teraz budowany jest 50-kilometrowy odcinek. Chcemy ten teren oddzielić, zakładając, że te dziki nie znajdą się poza wyznaczonym obszarem. Niemniej bez odstrzału dzików choroby nie pokonamy. Ja jestem jednak w tej materii bezradny. Na tym terenie ogrodzonym wg norm unijnych powinno być ok. 5 dzików, a jest 200. Nie ma jednak potrzeby odstrzału masowego w całym kraju, bo są tereny gdzie tej presji nie ma. Są też obszary, gdzie tych dzików nie jest tak dużo. Tutaj istotna jest rola kół łowieckich. Są koła, które działają bardzo dobrze i chce im za to podziękować, ale są też takie, które nie robią nic. Argumentują, że nie są organizacją państwową, społeczną, my mamy przywileje. Tam gdzie myśliwi czują odpowiedzialność, bo odpowiedzialność myśliwych za chorobę jest bardzo wyraźna, to przeszkadza się im w organizowaniu polowania. Przyjeżdżają ekolodzy i chodzą przed lufami strzelb uniemożliwiając polowanie. Dodam tylko, że wartość produkcji trzody rolnej w Polsce to jest 20 mld zł rocznie. Jest zagrożenie, że to utracimy. Kto za to wszystko zapłaci? - pytał szef resortu rolnictwa.

Loading comments...
Wiadomość z kategorii:

Obserwuj nas w Google News 

i czytaj materiały szybciej niż inni

Google Icons 16 512

Dołącz teraz