Liczba zgłoszonych ognisk afrykańskiego pomoru świń (ASF) w Chinach ciągle rośnie. Obecnie jest ich już 74. Co więcej, potwierdzono pierwsze wystąpienie wirusa u dzika. Oznacza to, że w najbliższej perspektywie wyeliminowanie wirusa w Państwie Środka staje się niemal niemożliwe.
Odkrycie wirusa ASF u martwego dzika nie jest zaskoczeniem, ale może oznaczać kumulację chińskich problemów z wirusem. W momencie gdy ASF pojawiło się wśród dzików, stało się bardziej prawdopodobne, iż wirus bedzie endemiczny, ponieważ trudno go wykorzenić z populacji dzików w kraju tak wielkim jak Chiny. Przypadek padłego w wyniku ASF dzika został zgłoszony 16 listopada przez chińskie ministerstwo rolnictwa w mieście Baishan, w prowincji Jilin na północnym wschodzie kraju.
W międzyczasie ASF zaatakował dwie kolejne prowincje - Szanghaj i Syczuan. Oba ogniska nie są dobrą wiadomością. Szanghaj jest największym miastem Chin pod względem liczby ludności (ponad 24 miliony mieszkańców), a Syczuan jest najważniejszym chińskim regionem hodowli trzody chlewnej. W Szanghaju znaleziono wirusa na farmie z 314 świniami, a w Syczuanie odnotowano 2 kolejne przypadki. Jeden miał miejsce w pobliżu miasta Chengdu na farmie ze 110 świniami. Drugi na podwórkowej farmie blisko granicy z prowincją Yunnan. Ta hodowla liczyła 40 świń. W sumie w 19 prowincjach Chin zgłoszono już 74 ogniska choroby. W wyniku zarażenia chorobą lub przymusowego uboju z chińskiego stada ubyło 140 000 świń.