Kolczaści mieszkańcy miast w odwrocie?

Redakcja
Jarek Łukasiewicz

Miasta to nie tylko betonowe, nieprzyjazne żywym organizmom twory. Presja, jaką nakładają na próbujące w nich egzystować organizmy, wynika głównie z ich wewnętrznej różnorodności – mnogości i fragmentacji mikroekosystemów, różnic temperatur, czy poziomu zanieczyszczeń. W efekcie, część gatunków zmienia swój behawior tak, by zapewnić sobie przetrwanie w miastach, które z kolei oferują im w zamian szereg korzyści. Relatywnie niewielkie zagrożenie ze strony naturalnych drapieżników, większa dostępność materiałów do budowy gniazd, łagodniejszy mikroklimat i duża obfitość pokarmów (głównie tych dostarczanych przez ludzi – odpadki jedzenia, czy pokarm dostarczany kotom) to kluczowe czynniki przesądzające o atrakcyjności miast dla gatunków, które charakteryzują się większą tolerancją na obecność człowieka.

 

Jednym z takich zwierząt jest jeż, a właściwie dwa jego gatunki występujące na terenie Polski – jeż wschodni i zachodni. Są one zwykle zaliczane do typowych gatunków krajobrazu rolniczego, ale jak pokazują badania, ich zagęszczenia nierzadko bywają wyższe na terenach zurbanizowanych. Intensyfikacja rolnictwa i powszechne stosowanie środków biobójczych sprawiły, że tereny rolnicze stały się mniej przyjazne wielu gatunkom ptaków i ssaków. Ich liczebność w Europie od lat spada i to przede wszystkim właśnie na terenach wiejskich. Czy miasta mogą zatem stanowić enklawy dla chronionych gatunków jeży? To pytanie postawili sobie szwajcarscy badacze w niedawno opublikowanym artykule w czasopiśmie Animals (kliknij).

 

Badanie gatunków aktywnych nocą, a do takich należą jeże, nie należy do najłatwiejszych zadań. A jeśli do tego te gatunki upodobały sobie prywatne ogrody i inne miejsca o utrudnionym dostępie, to badacze mają wyjątkowo ciężki orzech do zgryzienia. Na szczęście w takich przypadkach, z pomocą przychodzi dziedzina badań zwana citizen science, czyli taka, która angażuje zwykle dużą grupę mieszkańców‑wolontariuszy, pomagających zebrać dane, których uzyskanie byłoby praktycznie niemożliwe, a już na pewno nie na taką skalę. Dodatkowym atutem tego typu badań są ich walory edukacyjne – aktywne zaangażowanie w badania pomaga w efektywnej ochronie gatunków. Z tego właśnie podejścia skorzystali Szwajcarzy. A dzięki dostępności do danych dotyczących liczebności jeża zachodniego w Zurychu w latach ’90, mogli porównać ją do stanu obecnego.

 

Jak już nietrudno się domyślić, liczebność jeża zachodniego w Zurychu spadła i to aż o ok. 40%, co uwiarygadnia stwierdzenia padające we wcześniejszych badaniach z krajów takich jak Wielka Brytania, czy Francja. Badacze zaznaczają też, że zmiany zagęszczenia jeży na poszczególnych badanych terenach nie są równe, na co wpływ ma nierównomierne rozmieszczenie czynników regulujących ich liczebność.

 

Czynniki te badacze podzielili na 5 grup: związane z siedliskiem, pożywieniem, drapieżnictwem, chorobami i pasożytami. Najważniejsze, zdaniem autorki tego wpisu, których bezpośrednio można się dopatrywać na naszym własnym, polskim podwórku, pokrótce będą teraz przybliżone.

  • Fragmentacja i degradacja terenów zielonych – rozbudowa miast, zagęszczanie zabudowań, budowa ogrodzeń i dróg, które skutecznie uniemożliwiają zwierzętom przemieszczanie się, a także modna, postępująca betonoza obszarów, które wcześniej porastała zieleń; przesadna dbałość o „czystość” terenów zielonych (częste koszenie, przycinanie krzewów, usuwanie martwych liści i gałęzi z ziemi – niestety czasem wraz z zamieszkującymi je jeżami…) i spora popularność zimozielonych, obcych nam gatunków (np. tui), które zwykle stanowią słabe schronienie dla jeży.
  • Jakość i dostępność pożywienia – bezpośrednio związana z punktem pierwszym; intensywne zabiegi pielęgnacyjne i powszechne stosowanie preparatów biobójczych prowadzą do znaczących spadków liczebności bezkręgowców i mięczaków, którymi żywią się jeże; również dokarmianie jeży (intencjonalne lub nie) wskazuje na to, że zwiększa to ich aktywność zimą. Komercyjne karmy dla kotów, czy nawet te dedykowane jeżom, zwykle składają się głównie ze zbóż i innych ziaren, które nijak mają się do naturalnej, a więc też zdrowej diety jeży.
  • Trutki – wspomniane już powyżej powszechne stosowanie preparatów biobójczych, np. ślimakobójczych, rodentycydów, fungicydów i innych, wpływa na organizm jeży nie tylko w przypadku ich bezpośredniego spożycia, ale także po spożyciu pośrednim, poprzez zjedzenie czegoś, co wcześniej samo miało kontakt lub spożyło taki środek. Popularne niebieskie kulki zwalczające ślimaki, są atrakcyjnym kąskiem również dla psów, kotów, czy jeży, co nierzadko kończy się dla nich bardzo tragicznie.
  • Drapieżnictwo – główne zagrożenie w miastach i na ich obrzeżach, zwłaszcza dla młodych lub rannych osobników, stanowią psy, które niestety mają wysoką skuteczność w zabijaniu jeży. Wpływ borsuka, który jest ich naturalnym drapieżnikiem, ale też konkurentem żywieniowym, nie jest znany na terenie Polski.
  • Choroby i pasożyty – wyższe zagęszczenie populacji jeży w miastach i korzystanie ze wspólnych stołówek, sprzyja rozprzestrzenianiu się chorób. Do pasożytów, które wiadomo, że mają szczególnie duży wpływ na redukcję populacji jeży, należą kleszcze i nicienie płucne. Do tych drugich zalicza się Capillaria aerophila, która jest bardzo rozpowszechnionym pasożytem występującym u lisów – a jak wiemy, te również w niemałych liczbach występują w miastach i na ich obrzeżach. Presja ze strony pasożytów, jak i stres związany z przebywaniem w mieście, może dodatkowo sprzyjać rozwijaniu się ciężkich postaci chorób u jeży.

 

Jak możemy pomóc jeżom i po co właściwie to robić?

 

Jeż jest zwierzęciem objętym częściową ochroną gatunkową, a więc poniekąd ich właścicielem jest Skarb Państwa i to on właśnie za nie odpowiada. Dla nas więc instytucją „pierwszego kontaktu” powinna być gmina (wójt, burmistrz lub prezydent), która w zakresie zadań własnych ma sprawy związane z ochroną przyrody. Przedstawiciele gminy są odpowiedzialni za interwencję oraz transport zwierzęcia do ośrodka rehabilitacyjnego. Do czasu przyjazdu służb (zwykle jest to Straż Miejska), trzymamy się zasady 3xC: ciepło, cicho, ciemno. Zwierzę możemy przenieść w ciche miejsce i jeśli to możliwe – zakładając grube rękawice! – umieścić np. w kartonie wyłożonym papierowymi ręcznikami. Karton można postawić w ciepłym miejscu lub umieścić w nim butelkę z ciepłą wodą. Możemy podać wodę zwierzęciu, ale nie powinniśmy podawać mu nic do jedzenia – zwierzę nieodżywione, wyziębione lub w szoku, może bardzo źle zareagować na spożyty pokarm. Taki posiłek z pewnością w ogóle mu nie pomoże, a może doprowadzić do jego padnięcia.

 

Dokarmianie wizytujących nasze ogrody i podwórka jeży, czymkolwiek, wcale nie jest zalecane, o czym wspomniano już wcześniej – zamiast tego, możemy, a nawet powinniśmy im udostępniać wodę (codziennie wymienianą, w regularnie mytym pojemniku, by zapobiec rozprzestrzenianiu się chorób), do której dostęp szczególnie w mieście nie jest tak prosty. Możemy też zadbać o to, by nasze parki, ogrody i podwórka stały się bardziej przyjaznymi miejscami dla jeży – wystarczy mała sterta gałązek i liści, albo specjalny domek dla jeży (kliknij) i pozostawienie przejść dla jeży w ogrodzeniu, by ten pożyteczny i sympatyczny ssak, mógł znaleźć u nas schronienie. Odwdzięczy się on nam swoimi regularnymi odwiedzinami i ekologiczną eliminacją nadmiaru ślimaków i owadów z naszych przydomowych upraw i rabatek.

 

Autor: lek. wet. Patrycja K. Woszczyło

Katedra Zoologii, Wydział Medycyny Weterynaryjnej i Nauk o Zwierzętach, Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu

Na podstawie: Taucher, Anouk L., et al. "Decline in Distribution and Abundance: Urban Hedgehogs under Pressure." Animals 10.9 (2020): 1606.

 

Loading comments...

Obserwuj nas w Google News 

i czytaj materiały szybciej niż inni

Google Icons 16 512

Dołącz teraz