Utylizujemy zdrowe świnie, żeby ratować dziki. Konieczne są radyklane rozwiązania

Paweł Hetnał
ognisko ASF, afrykański pomór świń, utylizacja świń

- W czerwonych strefach w woj. warmińsko-mazurskim codziennie wybucha ognisko ASF, codziennie są gazowane świnie i codziennie są dramaty ludzi – stwierdza poseł Zbigniew Ziejewski, który poinformował, iż minister rolnictwa Grzegorz Puda zapewniał go, że do 15 października zostaną wypłacone odszkodowania za zutylizowane stada świń. Tymczasem złość i desperacja rolników narasta. W tym tygodniu w Nowym Mieście Lubawskim hodowcy świń spotkali się m.in. z lekarzami weterynarii. Niemal nie doszło do rękoczynów. Interweniowała policja.

 

We wsiach potrzebni będą lekarze do leczenia depresji

 

- Tych dramatów, które przeżywają ludzie w powiecie nowomiejskim, ostródzkim, iławskim, działdowskim czy żuromińskim, jest tysiące. Powiedzcie mi jedną rzecz. Czy niemieccy, duńscy lub czescy myśliwi mają inną etykę niż wy? – pytał poseł PSL podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. zwalczania i zapobiegania chorobom zakaźnym zwierząt , kierując te słowa do krajowego łowczego. Ziejewski apelował o podjęcie zdecydowanych kroków zmierzających do radykalnego ograniczenia populacji dzików. Zaproponował, by koła łowieckie otworzyły się na nowych członków i nie były hermetyczne. – Na dzisiaj kandydat do koła, np. młody rolnik, musi przejść gehennę, by koło go przyjęło. Trzeba mieć znajomości albo poparcie. Czy o to chodzi? – pytał poseł PSL.

 

Zbigniew Ziejewski zauważył jednocześnie, że przepisy dotyczące ASF są bardziej restrykcyjne w Polsce niżeli zaleca Unia Europejska. Rolnicy nie mogą się nadziwić dlaczego czerwone strefy ASF sięgają nawet 40 km od ogniska choroby. – Co więcej, strefy czerwone, które wprowadzono w powiecie bartoszyckim i braniewskim one nie trwały miesiąc czy dwa, ale ponad rok. I tak ze 120 i 150 stad w tych powiatach pozostało odpowiednio 10 i 12 gospodarstw z trzodą. Nikt nie chce wrócić do hodowli trzody, bo nikt nie chce siedzieć na tykającej bombie. Nikt nie zaryzykuje w obliczu tego, że wybiją świnie, rolnik po miesiącu wstawi i za chwilę będzie kolejne ognisko ASF. Kto to wytrzyma? W takich wsiach będą potrzebni lekarze do leczenia depresji. Wczoraj było 400 rolników na sali w Lubawie. Był płacz i lament – relacjonował parlamentarzysta.

 

Rolnicy, którzy mają świnie nie chodzą do lasu

 

- My nie obarczajmy rolnika winą za ASF. Jeżeli jest duże gospodarstwo rolne i rolnik hoduje kilka sztuk, to on nie ma potrzeby ogrodzenia tego gospodarstwa. To są koszty i setki tysięcy złotych. Co więcej każdy chce gotówkę, bo wie że jeżeli rolnik ma świnie albo drób, to nie ma pieniędzy – mówił Ziejewski. Podkreślał, że gospodarstwo, w którym wykryje się ASF z dnia na dzień traci źródło dochodów. – Panowie myśliwi, czas zrobić rachunek sumienia. Trzeba zdepopulować dziki, a gatunek ten w szybkim tempie i tak się odbuduje. Skoro udało się odbudować populację żubrów, których już jest teraz za dużo, to tym bardziej odbuduje się populacja dzików. Nie mówmy więc, że rolnicy chodzą na grzyby do lasu i przynoszą do gospodarstw ASF. Rolnicy, którzy mają świnie nie chodzą do lasu – podkreślał poseł.

 

- W Nowym Mieście Lubawskim rolnicy podczas spotkania chcieli pobić lekarzy weterynarii. Była interwencja policji. Do takich scen ma dochodzić? Na kolejnym spotkaniu już było spokojniej. Z opowiadania o tym, że my zwiększamy odstrzały dzików nic nie wynika. Konieczne są radyklane kroki – jeszcze raz nawoływał poseł Ludowców i podkreślał, że dziki to nie jest własność Polskiego Związku Łowieckiego, tylko skarbu państwa, który powinien decydować o swoim mieniu.

 

- Przez trzy dni na Warmii i Mazurach odbyły się spotkania, w których uczestniczyło po 400 osób w każdym. Ci rolnicy nie chcą blokad. Oni chcą normalnie funkcjonować. Oni nie wiążą się z żadną organizacją i żadna partią. Oni chcą żyć i produkować – podkreślał poseł. - Utylizujemy zdrowe świnie, żeby ratować dziki. Rolnicy nie mogą się z tym pogodzić. Ekolodzy podnoszą problem odstrzału prośnych loch. A jeżeli przyjeżdża ekipa, która utylizuje dopiero co narodzone prosięta, to jak to traktować? To obserwują dzieci, następcy tych gospodarzy. Dla tych ludzi to jest trauma i podkreślają, że już nigdy nie wrócą do produkcji, a my mówimy, że mamy program dla małych i średnich gospodarstw? – pytał Ziejewski. Apelował, by po zbiorze kukurydzy rozpocząć poważną redukcję liczby dzików. – Bez tego nie ruszymy z miejsca – podkreślał.


Loading comments...
Wiadomość z kategorii:

Obserwuj nas w Google News 

i czytaj materiały szybciej niż inni

Google Icons 16 512

Dołącz teraz