Zatrudnia 23 osoby na ZUS-ie. Otrzymał pomoc rządową na poziomie 2,5 gr od kilograma sprzedanego tucznika

- Właśnie otrzymałem pomoc covidową na kwotę 23 800 zł. Od momentu wybuchu pandemii sprzedałem ok. 9 tys. sztuk świń w średniej wadze 115 kg. Na kilogram sprzedanego żywca dostałem niecałe 2,5 grosza. Dodam, że skup żywca odbywa się ostatnio mocno poniżej kosztów opłacalności, a do wyprodukowania tucznika dokładamy przynajmniej po kilkadziesiąt złotych. Także Bayer Full przy swoich 2 mln zł może mi jedynie pozazdrościć pomocy ze strony rządu – ironizuje prezes rolniczej spółdzielni produkcyjnej z Wielkopolski, która zajmuje się hodowlą trzody chlewnej w cyklu zamkniętym.

 

- Natomiast mój znajomy który utrzymuje ponad 20 świń jest szczęśliwy. Dostał 4 tys. zł i ten przelicznik na kilogram jest o niebo wyższy. Niestety, ale poziom tych którzy wymyślają te przepisy jest poniżej jakiegokolwiek poziomu. Niech w tym ministerstwie wreszcie ktoś ruszy tyłek i zobaczy co się dzieje w rolnictwie, bo to co wyprawia to jest żenada. Ile firmy transportowe otrzymały covidowego? U nich niewiele ta pandemia zmieniła. Pomijam fakt, że już przed pandemią, z krótkimi wyjątkami, było niewesoło. Bez jedzenia nie da się żyć, ale bez „Majteczek w kropeczki” już chyb tak – mówi prezes rolniczej spółdzielni produkcyjnej z północnej Wielkopolski.

 

- Ja mam 23 osoby na ZUS-ie, a mi dali niecałe 2,5 grosza na kilogram sprzedanego żywca. To jest kpina. Jako rolnicze spółdzielnie produkcyjne byliśmy całkowicie wyłączeni z pomocy w ramach tarczy antykryzysowej. Mieliśmy jedynie zwolnienie z ZUS-u przez trzy miesiące. De facto jesteśmy małym przedsiębiorstwem. Rolnicze spółdzielnie produkcyjne są wyłączone niemal z każdego dofinansowania. Taka jednostka nie może kupić ziemi od rolnika, a nawet od członka spółdzielni. To jest chore. Rolnik mi chciał sprzedać ziemię, bo mnie zna, ma do mnie zaufanie i nie chce jej sprzedać byle komu. A ja po prostu nie mogę jej kupić. Jako rolnicze spółdzielnie produkcyjne nie liczymy się. Nie możemy też uczestniczyć w grupach producenckich, ponieważ tam mogą zrzeszać się jedynie osoby fizyczne. Owszem, tak jak wszyscy mamy dopłaty bezpośrednie, ale my nie możemy liczyć na innego rodzaju wsparcie, bo to ma być kierowane do rolników indywidualnych. Spółdzielnie nie mają kompletnie nic. Rządzący źle rozumieją definicję spółdzielni i rozumieją je jako porozumienie pięciu rolników, którzy mają po pół hektara ziemi. Z rządów PiS-u już parę razy gościłem w Sejmie i chciałem podjąć tę kwestię. To jednak jak rozmowa głuchego ze ślepym. Wszyscy nas traktują jak pozostałość po komunie i jesteśmy wykluczeni. W zależności jak wygodniej dla władzy, raz jesteśmy traktowani jak przedsiębiorstwo, a innym razem zaliczamy się do rolnictwa – zauważa prezes spółdzielni.

  

Loading comments...
Wiadomość z kategorii:

Obserwuj nas w Google News 

i czytaj materiały szybciej niż inni

Google Icons 16 512

Dołącz teraz