Stanisław Sosiński, rolnik z Nowego Dworu Mazowieckiego, podupada na zdrowiu po eksmisji. Wcześniej uczciwie prowadził biznes, ale trafił na nieuczciwych kontrahentów. Ostatecznie mężczyznę pogrążył sąd oraz komornik, który ośmiokrotnie zaniżył wartość jego gospodarstwa. Choć rzeczoznawca bankowy ocenił, że dom z budynkami gospodarczymi i ziemią jest wart 2 mln zł, komornik ustalił wartość na 254 tys. zł.
Stanisław Sosiński przez lata był rolnikiem. Handlował też wędzonymi rybami. - Nie powiem, szło w miarę. Nadszedł jednak moment, że dostałem jednego udaru, później drugiego – mówi pan Stanisław w reportażu opublikowanym na antenie TVP Info. Schorowany mężczyzna miał coraz większe problemy z prowadzeniem biznesu. Pojawili się też nieuczciwi klienci, który nie płacili za towar. Aby móc zasiać pole i kontynuować rybny interes brał kolejne podwyżki. - Ludzie mnie oszukali, długi zostawili. To się nawarstwiało, bo ja zyski zacząłem tracić i tak się zaplatałem w tą spiralę dłużniczą - wyjaśnia rolnik.
Zadłużenie urosło do 150 tys. zł. Aby oddać pieniądze pożyczone w kilku miejscach, Sosiński chciał wziąć jeden kredyt pod zastaw gospodarstwa. Biegły wycenił nieruchomość na ponad 2 mln zł. Rolnik ostatecznie nie dostał kredytu, a sprawa długów trafiła do sądów. Wyznaczony został komornik, który miał zlicytować jego gospodarstwo. Pojawił się biegły przysłany przez komornika. 2,5 ha pola, dużą działkę z domem i budynkami gospodarczymi wycenił 8-krotnie niżej niż rzeczoznawca z banku. Jedynie na 254 tys. zł.
- Przeciwko biegłemu było prowadzone postępowanie karne i inny biegły powołany przez prokuraturę wskazał, że ta wycena została zrobiona w sposób nieprawidłowy – mówi Artur Stachurski, radca prawny. Śledczy uznali jednak, że wycena była nieświadomie zaniżona, a to w świetle przepisów obowiązujących do kwietnia 2016 r. nie było przestępstwem. Prokurator nie dopatrzył się przestępstwa i wydał postanowienie o umorzeniu śledztwa. - Próbowałem walczyć o swoja godność i sprawiedliwość. Pisałem mnóstwo odwołań, to jest kilkanaście teczek, ale wszystkie były przez komornika odrzucane – mówi Stanisław Sosiński.
- Wszystkie procedury są zgodne z prawem, co było niejednokrotnie badane przez różne urzędy i różne nadzory – przekonuje Andrzej Leśniewski, komornik sądowy, który zajmował się sprawą pana Stanisława. - Wszystko odbyło się zgodnie z prawem – podkreśla komornik i dodaje, że nie ma sobie nic do zarzucenia.
Nowi właściciele gospodarstwa zgodzili się, by pan Stanisław nadal w nim mieszkał. Niedawno powiedzieli dość. - Kazali mu opuścić tę nieruchomość. W styczniu przyjechali z osobami, dla mnie to są przestępcy, żeby nie powiedzieć bandyci, i doszło do sytuacji, którą mamy dzisiaj. Doszło do siłowego wyrzucenia pana Stanisława z zajmowanych pomieszczeń z jego rzeczami. Przydzielono mu jeden mały pokoik – relacjonuje prawnik rolnika. - Nie przedstawiono mi żadnego tytułu wykonawczego – dodaje pan Stanisław. - W Polsce tylko komornik jest uprawniony do przeprowadzania eksmisji dłużników. Nikt z obywateli nie ma do tego prawa – mówi Artur Stachurski.
Nowi właściciele gospodarstwa nie uzyskali zgody sądu na eksmisję Sosińskiego. - Zostałem wyrzucony jak pies. Przez okna wyrzucono mi meble. Przyjechali i zastraszyli mnie, że mi gębę obiją i kości połamią – relacjonuje bohater programu TVP Info. Pan Stanisław złożył zawiadomienie do prokuratury o nękaniu i nielegalnej eksmisji. - Wg zapewnień szefowej prokuratury w Nowym Dworze Mazowieckim, sprawie nadano natychmiastowy bieg i razem z policją będą podejmowane dalsze czynności w stosunku do tych osób – poinformował adwokat rolnika.
Reportaż TVP Info można obejrzeć klikając tutaj.