Francuzi uznali odgłosy zwierząt za dziedzictwo zmysłowe wsi. Jak w Polsce można sobie poradzić z problemem wrażliwych sąsiadów?

Francuski parlament przyjął projekt ustawy wprowadzającej pojęcie „sensorycznego dziedzictwa wsi”. Przepisy pozwolą uregulować prawnie wszelkie spory z ostatnich miesięcy dotyczące odgłosów i zapachów związanych z prowadzeniem działalności rolniczej. Czy w Polsce również przydałyby się takie rozwiązania prawne? 

 

- Pianie kogutów, kwakanie kaczek, klekot bocianów, cykanie koników polnych, a także zapach nawozu zwierzęcego znalazły się w kodeksie dotyczącym środowiska naturalnego, co ma być da nich ochroną przez wnoszeniem do sądów skarg na uciążliwości podczas pobytu/życia na wsi – informuje Rzeczpospolita powołując się na agencję informacyjną AFP.

 

Ustawa złożona z 6 artykułów i licząca 12 stron przewiduje, że „uciążliwości dźwiękowych czy zapachowych dotyczących emisji wpisanych do wiejskiego dziedzictwa zmysłowego nie można uważać za nienormalne zakłócanie sąsiedztwa”. Jak podaje Rzeczpospolita, tekst zawiera zestawienie regionami „charakterystycznych odgłosów i odorów objętych ochroną w ramach zmysłowego dziedzictwa”. Na podstawie nowej ustawy władze departamentu mogą zażądać ochrony w swym regionie dźwięku dzwonów kościelnych, zapachów/odoru każdych odchodów zwierzęcych, krów, owiec, ptactwa domowego.

 

Z pewnością wielu polskich rolników chciałoby widzieć takie rozwiązania na rodzimym podwórku. - Pewne jest jedno - rolnik i jego praca muszą być chronieni przez państwo. Francuzi wpadli na genialny pomysł, uznania odgłosów wsi, zapachów i wszelkich spraw związanych z jej funkcjonowaniem za zmysłowe dziedzictwo narodowe. Moim zdaniem, to świetne rozwiązanie, powinno być wprowadzone w naszym kraju – uważa Mateusz Kacperkiewicz, młody rolnik z Wielkopolski. - Miejmy na uwadze, że procedury ustanowienia takiego prawa byłyby skomplikowane oraz czasochłonne. Nad taką ustawą musiałoby pracować i wyrazić zgodę kilka resortów. Stare przysłowie mówi jasno - dla chcącego nic trudnego. Zdecydowanie szybszym wyjściem z problemu byłoby podpisywanie oświadczenia w urzędach gminy przez osobę, która chce się przeprowadzić na wieś. Taki człowiek musiałby zadeklarować się z tym, że jest świadomy z czym wiąże się produkcja rolna na wsi i akceptuje najbliższe otoczenie, wiedząc co ich czeka. Dokument z odpowiednią treścią zabezpieczałby przed bezsensownym wnoszeniem skarg na gospodarzy. Nowy mieszkaniec wsi ma się dostosować pod rolnika, a nie odwrotnie. Historia unormowania przepisów prawa w kwestii uciążliwości zapachowych związanych z hodowlą zawsze była sporna. Moim zdaniem bardzo ciężko będzie dojść do porozumienia, gdyż smrodu nie da się zmierzyć, a każdy człowiek może mieć inne odczucia. Obie propozycje według mnie są dobre. Organizacje rolnicze powinny wywierać ogromny nacisk na rząd, aby jak najszybciej te sugestie zostały uwzględnione – uważa Kacperkiewicz.

 

- Pamiętajmy, że wieś jest przede wszystkim miejscem produkcji żywności. Życie na wsi z każdym rokiem jednak diametralnie się zmienia. Niestety, rolnicy powoli stają się osobami niepożądanymi. Świadomość niektórych ludzi, szczególnie z miasta, którzy świeżo przeprowadzili się na tereny wiejskie pozostawia wiele do życzenia – ocenia rolnik z Wielkopolski. - Obserwujemy piętnujący się konflikt między mieszkańcami wsi a gospodarzami. Coraz częściej dochodzi do licznych skarg na rolników do różnych organów państwowych. Ludziom przeszkadza już nawet poranne pianie koguta, muczenie krowy czy szczekanie psa. Najliczniejsze skargi są natomiast na hodowców zwierząt. Tutaj według statystyk najbardziej złośliwy jest nieprzyjemny zapach - obornika, gnojowicy lub z samych budynków. Wszelkie donosy stają się po prostu paranoją a dobrym przykładem jest sytuacja pana Karola spod Oławy, który dostał 500 złotych mandatu na swoim polu podczas zbioru pszenicy za... kurzenie i brudzenie. Policjanci przyjechali również na pole mojego znajomego, gdyż zakłócał ciszę nocną podczas siewu zbóż. Moi znajomi z pobliskich miejscowości, na których mam pola są wyrozumiali, że przychodzi okres gdzie trzeba wywieźć gnojowicę. Na polu stoi drugi ciągnik, którym od razu mieszamy glebę z naturalnym nawozem lub wykonujemy orkę. Takim działaniem redukujemy niemiły zapach. Warto wspomnieć, że gospodarz i mieszkaniec wsi muszą się wzajemnie szanować oraz trzymać się dobrych manier. Pojawiają się jednak w okolicy nowo wybudowane domy na działkach, a na nich samochody zarejestrowane na „miastowych” tablicach, co niepokoi moich kolegów, hodowców. Rolnicy są w moim przekonaniu jednymi z największych miłośników przyrody, ponieważ kochają to, czym się zajmują na co dzień. Polska powinna się szczycić gospodarstwami rodzinnymi, mamy ich zdecydowanie więcej w średniej produkcji niż nasi zachodni sąsiedzi. To gwarancja naszego bezpieczeństwa żywnościowego. Średnie stado trzody chlewnej w naszym kraju liczy ok. 86 sztuk. Dla porównania w Niemczech jest to ponad 1000, a w Danii 3000. Produkujemy bardzo dobrą żywność, cenioną i uznawaną na całym świecie. Drugą stroną medalu jest fakt, że młode osoby nie widzą swojej przyszłości na roli. Powodem takich sytuacji jest chociażby niepewny dochód lub niestabilność branżowa wywołana szalejącymi choroby (ASF, ptasia grypa), które spędzają sen z powiek gospodarzom i mogą grozić bankructwem gospodarstwa. Na dodatek praca w każdym dniu roku. Zawód rolnika musi zostać przez społeczeństwo bardziej szanowany. Jeśli tego nie zrobimy, to być może z czasem możemy mieć u nas taką sytuacje jak we we Francji, gdzie średnio co drugi dzień jeden rolnik popełnia samobójstwo. Obym się mylił – stwierdza Mateusz Kacperkiewicz.

Loading comments...
Wiadomość z kategorii:

Obserwuj nas w Google News 

i czytaj materiały szybciej niż inni

Google Icons 16 512

Dołącz teraz