Trzy zakłady nie wypłaciły rolnikowi 2 mln zł za oddane tuczniki. Teraz ledwo wiąże koniec z końcem

Rolnicze małżeństwo z okolic Piotrkowa Trybunalskiego przez kilkanaście lat inwestowało w rozwój hodowli świń w swoim gospodarstwie. Rocznie oddawali do ubojni nawet 1200 sztuk. Działali prężnie, ale ich dobra passa dobiegła końca. Trzy zakłady obierające od nich zwierzęta nie wypłaciły im łącznie ok. 2 mln zł. Teraz stoją na krawędzi bankructwa, a chlewnie świecą pustkami. 

 

O sytuacji rolników spod Piotrkowa Trybunalskiego poinformowali dziennikarze programu "Interwencja" emitowanego w Polsacie. Małżeństwo mieszka z 10-letnią córką w Gomulinie i prowadzi gospodarstwo rolne od 2000 r. Ich działalność szła dobrze, dopóki trzy firmy nie wypłaciły im pieniędzy za dostarczone zwierzęta. - Pierwszy zakład przekręcił nas na 250 tys. zł, sprzedawaliśmy w nim do 2009 r. W 2017 roku przekręciła nas największa firma na 1,15 mln zł i na 612 tys. zł. Człowiek się załamał i trzeba było być na tabletkach, żeby sobie poradzić – mówi w rozmowie z dziennikarzami Polsatu poszkodowany rolnik. - Wszystko prężnie szło do momentu, gdy straciliśmy te wszystkie pieniążki. Teraz jest martwica, chlewnia stoi pusta - dodaje jego małżonka.

 

Jak słyszymy w „Interwencji”, właściciele pierwszej firmy w obawie przed wierzycielami przepisali swój majątek córce i zostali za to skazani. Sąd wymierzył im karę dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata. Druga firma zalega małżeństwu ponad 1,1 mln zł. Zakład ten znajduje się zaledwie 7 km od Gomulina. Początkowo współpraca układała się dobrze i nic nie zapowiadało problemów. - W sumie współpracowaliśmy z nimi od 2011 r. Na początku wypłacali dobrze, dopóki jeden z braci nie zaczął inwestować - opowiada gospodyni.

 

Małżeństwo zgodziło się dostarczać zwierzęta spółce, której prezesem jest syn właściciela firmy z którą dotychczas współpracowali. Jak twierdzą rolnicy, spółka miała przejąć zobowiązania poprzedniego zakładu. Teraz mają problem z odzyskaniem od spółki ponad 600 tysięcy złotych. - Od dwóch lat zero - nie oddają pieniążków. Jeździliśmy do nich bardzo często, praktycznie codziennie, to jak wzięli tuczniki za 20 - 30 tysięcy, to tam tysiąc, dwa dali i tak kapali, że tak powiem po troszku i dług narastał. Sami nawet tu przyjeżdżali, żeby zabierać tuczniki. Zapewniali, że oddadzą pieniążki, zaufaliśmy po prostu - tłumaczy właścicielka gospodarstwa. Pracownicy Interwencji rozmawiali z bratem właściciela masarni. Jak poinformowała firma popadła w długi. Poszkodowany gospodarz nie daje wiary i nazywa to wprost kradzieżą.

 

Właściciel gospodarstwa po tym jak nie otrzymał pieniędzy od trzeciej firmy, przestał hodować zwierzętami. Teraz z żoną utrzymuje się z uprawy zboża. Ledwo wiążą koniec z końcem. Rolnicy nie wierzą już, że odzyskają swoje pieniądze – słyszymy na zakończenie reportażu telewizji Polsat.

Loading comments...
Wiadomość z kategorii:

Obserwuj nas w Google News 

i czytaj materiały szybciej niż inni

Google Icons 16 512

Dołącz teraz