Młody gospodarz chce się rozwijać, a sąsiedzi blokują inwestycję. Kolejny przykład na to, że rolnik na wsi staje się intruzem

Pan Maciej z gminy Grzmiąca w woj. zachodniopomorskim jest młodym rolnikiem. Chce się rozwijać i budować swoją przyszłość poprzez pracę na gospodarstwie. Jego plany jak na razie krzyżują sąsiedzi, którzy obawiają się hodowli zwierząt i wszystkich konsekwencji z tym związanych. Wszak zainwestowali spore pieniądze w swoje domy jednorodzinne, a teraz ktoś próbuje im zakłócić sielankę, poprzez chęć prowadzenia produkcji zwierzęcej na niewielką skalę. To kolejny przykład coraz częściej spotykanego paradoksu, gdy na wsi rolnik staje się intruzem...

 

 

Sprawa pana Macieja rozbija się zasadniczo o jedną kwestię związaną z dzierżawą ziemi od gminy, która zlokalizowana jest w środku jego podwórka i stanowi serce gospodarstwa. - Na tym podwórku trzymamy cały nasz sprzęt i mamy wszystkie maszyny postawione. Gmina chce mi to odebrać, a powodem jest samowola budowlana. Tak to nazwano. Szopkę postawiłem już w 2009 r. Teraz została poddana modernizacji i troszkę powiększona. Powiększyliśmy z tego względu, że gdzieś od maja ciągną się sprawy z budową budynku inwentarskiego na naszym kawałku ziemi 17 arów, które mamy kupione. Procedury były przeciągane, więc musieliśmy coś zrobić aby przetrwać zimę, najtańszym kosztem. Na tej podstawie wójt wypowiedział mi umowę dzierżawy. Jak stracimy tę szopkę, to stracimy to gospodarstwo. Nie mamy gdzie tego sprzętu postawić. Wszystko mamy na te 17 arów poprzestawiać? Przecież nie będzie jak burty w przyczepie otworzyć, bo tak ciasno. Wójt wypowiedział mi tę umowę pod naciskiem sąsiadów. Powiedziano mi w sąsiedztwie, że tak i tak mnie załatwią, bo wlazłem z gnojem w środek wioski. Dalej mieliśmy trzy działki w dzierżawie od gminy. We wrześniu to zostało ogrodzone, a później były wypasane tam zwierzęta. Pd koniec września wypowiedziano nam umowę dzierżawy dwóch działek, bo sąsiad złożył chęć kupna. Od lat 90. nikt się tym nie interesował. Krzaki, śmieci, wszystko, to nagle jak my wydzierżawiliśmy, to zaczęło przeszkadzać. Jeśli stracę to podwórko, to ja nie będę dalej prowadził działalności rolniczej, bo psychicznie nie dam rady. Ile to może człowiek mieć pod górkę? Dostałem tylko połowę suszowego, teraz mi zabiorą podwórko, to jak ja mam żyć? Cieszyłem się, że wyhodowałem zboże konsumpcyjne, że będę ludzi karmił. Wychodzi na to, że lepiej świnie karmić niż tych ludzi dookoła. Od dzieciństwa tym żyję, staram się. Mama mi pomaga. Jabłka zbieraliśmy, żeby było na paliwo do traktora – mówi rozgoryczony pan Maciej w wypowiedzi dla lokalnych mediów.

 

Styczniowa sesja Rady Gminy Grzmiąca potwierdziła, że rozwojowi gospodarstwa pana Macieja nie sprzyjają sąsiedzi. - My tam zainwestowaliśmy duże pieniądze, tam są budynki jednorodzinne – padło na posiedzeniu Rady Gminy. Jak wyjaśniał na sesji pan Maciej, forma prawna z budynkiem inwentarskim na 59 djp była związana z uniknięciem zbędnych formalności. On sam nie planuje obstawienia obiektu taką ilością zwierząt. Jego zamiarem jest uzyskanie odpowiedniego fundamentu do spełnienia wymogów i uzyskania odpowiedniej ilości punktów w ocenie potrzebnej do przystąpienia na przetargi do przejęcia gruntów rolnych w okolicy. Na sesji samorządu gminnego padały też głosy, że młodemu rolnikowi należy dać możliwości rozwoju, a nie rzucać kłody pod nogi. Wiceprzewodnicząca Rady Gminy stwierdziła, że panu Maciejowi proponowano alternatywy i przejęcie „od teraz” gruntów rolnych, ale on zdecydował się pozostać przy swojej koncepcji na rozwój gospodarstwa. Przetargi, do których zamierza przystąpić odbędą się w przyszłym roku.

 

- Gmina Grzmiąca jest gminą rolniczą. Kto mieszka na wsi musi się liczyć z tym, że będzie też hodowla zwierząt – przypomniał podczas sesji przewodniczący gminnej Rady Rolnej. - Ja też jestem hodowcą zwierząt. Rolnik starający się o dopłaty, który nie jest powiązany z hodowlą zwierząt, to nic nie ugryzie. Nie siedzicie w tych przepisach, nie wiecie. Żeby też wygrać jakiś przetarg, to też musi być posiadaczem zwierząt. Dajcie mu wystartować do tych przetargów, niech ma te zwierzęta i dostanie 10 punktów do przetargu. Wtedy otrzymując działkę z zabudową automatycznie się wyniesie. Jeżeli tych zwierząt nie będzie miał, automatycznie otrzymuje 10 punktów mniej – wyjaśniał radnym i sąsiadom pana Macieja lokalny działacz na rzecz rolnictwa.

 

Do tej sparwy obszernie odniósł się w oficjalnym oświadczeniu tamtejszy wójt, Patryk Makowski. Jak wyjaśnia włodarz gminy Grzmiąca, w treści umowy, którą podpisał pan Maciej, jest wyraźnie napisane, że nie wolno mu stawiać żadnych budynków, a teren ten jest wydzierżawiony przez gminę na cele rolne, pod uprawy. Nie jest to grunt z przeznaczeniem na cele budowlane i hodowlane. Makowski dodaje, że to sąsiedzi zgłosili do nadzoru budowlanego samowolę na dzierżawionym gruncie, a gmina jako właściciel została o tym poinformowana. Wójt podkreśla, że złożył panu Maciejowi propozycję ugodowego zakończenia sporu pod warunkiem przywrócenia dzierżawionej nieruchomości do stanu z dnia nawiązania umowy. Młody gospodarz nie skorzystał z tej furtki. Najpewniej dlatego, że wiązałoby się to z likwidacją niewielkiej hodowli zwierząt jaką prowadzi i zaprzepaszczeniem szans na rozwój swojej rolniczej działalności.

 

- Maciej jako młody rolnik prowadzi stosunkowo nieduże gospodarstwo. Dokonał zakupu 11 sztuk cieląt. Dlaczego te zwierzęta są tak ważne? Dlatego, że w przetargach, które organizuje KOWR, mały, młody rolnik posiadający zwierzęta jest w stanie wygrać przetarg i powiększyć swoje gospodarstwo. Dlatego kupiono te zwierzęta, które na razie nie wymagają dużych nakładów finansowych. Z czasem będą dorastały i dadzą więcej punktów – wyjaśnia Emil Mieczaj, przewodniczący NSZZ RI Solidarność, powiat szczecinecki. - Z informacji, które posiadamy z KOWR w Koszalinie wiemy, że w najbliższym czasie kończą się umowy dzierżawy na grunty rolne, które są zabudowane działkami siedliskowymi. To są idealne grunty dla młodych rolników. Bez tych gruntów Maciek nie będzie w stanie rozwinąć swojego gospodarstwa. Ogrom pracy, który musi wykonać do obsługi tych zwierząt jest znaczący. Brak możliwości zmechanizowania tych prac spowoduje u niego brak rozwoju. On musi pracować, produkować, sprzedawać i żyć. Maciek musi pozostać na tym gruncie, który obecnie zajmuje z uwagi na to, że warunkiem udziału w przetargu jest pięcioletni, nieprzerwany okres zamieszkiwania tego gruntu. Inaczej nie zostanie dopuszczony do przetargu – przestrzega związkowiec.

Paweł Hetnał
Autor: Paweł Hetnał
Paweł Hetnał – absolwent Akademii Techniczno-Humanistycznej w Bielsku-Białej. Wieloletni dziennikarz portali i gazet lokalnych z terenu Podbeskidzia.

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Najnowsze artykuły autora:

Loading comments...
Wiadomość z kategorii:

Obserwuj nas w Google News 

i czytaj materiały szybciej niż inni

Google Icons 16 512

Dołącz teraz