Z piątku na sobotę (11-12.08.2017) przeszła przez Polskę nawałnica, która była jedną z najtragiczniejszych na przestrzeni ostatnich lat. Zginęło 5 osób, około 40-ści zostało rannych. Setki tysięcy gospodarstw domowych zostało pozbawione prądu. Wiatr o potężnej sile zrywał dachy z domów, wyrywał i łamał drzewa jakby to były zapałki powtykane w ziemię.
Różne media donosiły, że Lasy Państwowe poniosły szkody w drzewostanach o powierzchni 30 do 40 tysięcy hektarów, że zerwało lub uszkodziło dachy na 2088 budynkach, że wiele dróg było nie przejezdnych, a nawet że w gminie Koronowo nie działa żadna z sieci komórkowych.
A rolnicy? Ich gospodarstwa? Setki tysięcy hektarów różnych upraw czekających dobrej pogody na zbiór? Nic. Zero. Chyba, że piorun walnął w stodołę i spaliły się zwierzęta, to wtedy "miasto" rzeczywiście widzi problem, bo zjawisko medialne jest i dobrze się sprzedaje. Jak nie ma piorunów i rolnikowi nic się nie pali, to jest w porządku. Poza tym: "rolnik ma dopłaty nie wiadomo za co, płaci śmieszni niski KRUS, no i te nowe traktory za potężne pieniądze na podwórkach - krzywda mu się nie dzieje, a nawet jeśli to i tak dostanie odszkodowanie, bo oni za wszystko przecież kasę od Państwa dostają".
Tak niestety myśli co drugi (jeśli nie każdy) mieszkaniec miasta. Jeśli już w tym miejscu świadomość ludzi jest tak mała (przecież oni są przeświadczeni, że ziemniaki i mięso to się robi w markecie na zapleczu, a krowa to takie biało-fioletowe zwierzę, co to ozdobnie na opakowaniu czekolady wygląda), to gdzie tu oczekiwać świadomości, że zboże porasta na polach i że jeśli nie przyjdzie słoneczna pogoda, to zamiast chleba w piekarni będzie bimber w gorzelni, który żołądka nie zapełni (chociaż z niebywale odżywczym humusem?).
Prawda jest taka, że jest bardzo źle. Owszem, są rolnicy co już pomłócili i mogą spokojnie spać. Ale są to przeważnie małe gospodarstwa o znikomym wkładzie w produkcję żywności. Gospodarstwa towarowe o takim komforcie mogą teraz jedynie pomarzyć. Nawałnice "sprasowały" tysiące hektarów zbóż, których pozbieranie w 100 % będzie nie możliwe (jak zbiorą 70% potencjalnego plonu to będzie wielki sukces). Zboża, które ominął kataklizm mają znowu problem z porastaniem. Ziarno jest coraz gorszej jakości i chleba z niego nie będzie.
Środa (9 sierpnia) była ostatnim dniem żniwnym na zachodzie kraju. Dzisiaj było widać pierwsze kombajny w pszenicy, ale to tylko w gospodarstwach posiadających suszarnie, bo wilgotność przekraczała grubo ponad 16%. Jest nadzieja, że jutro pogoda da w końcu ponownie wyjechać w pola, ale prognozy na kolejne dni nie napawają optymizmem. Cała rolnicza wieś liczy jednak na to, że pogodynki jak wybitnie światli miastowi - są po prostu w błędzie.